Ekologia

Bartosz Cybulski: Współczucie i wrażliwość motywują mnie do działania [reportaż]

Poznaj niezwykłą historię aktywisty, który walczy o prawa zwierząt bezpośrednio blokując działania myśliwych w Polsce. Jak przebiegają takie blokady? Co jest największym problemem w zakresie polowań w Polsce? Sprawdzamy.

Tekst czytasz w ramach serii „Po drugiej stronie barykady. Aktywiści o blokadach”. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na temat blokad oraz poznać pozostałe historie, zapraszamy TUTAJ

Jak mieszkałem w mniejszej miejscowości i często przyjeżdżały do nas cyrki to zaczynało się od zrywania plakatów o tych cyrkach opowiada o swoich pierwszych akcjach na rzecz zwierząt Bartek Cybulski, który aktywnie zaczął działać na przełomie gimnazjum i liceum. – To był jeden z ważniejszych tematów dla mnie. Prawa zwierząt i ich wykorzystywanie. Więc cyrki ze zwierzętami były rzeczą, która zawsze mnie dotykała. Zwierzęta są tam bardzo męczone i wykorzystywane. Więc działałem między innymi poprzez zrywanie plakatów, akcje i demonstracje pod cyrkami, ulotkowanie, rozmawianie z ludźmi i przekazywanie im prawdy o tresurze w cyrkach.

 

Walka o ochronę praw zwierząt

Już w 1997 roku Sejm RP uchwalił ustawę o ochronie zwierząt. W pierwszym akcie zapisano „zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Pierwsza część przepisu nie pozostawia wątpliwości, jednak drugie zdanie jest różnie interpretowane. Niektórzy, opiekując się zwierzętami, poddają je tresurze i kontrolują ich liczebność, również poprzez zabijanie. Część osób, jak Bartek, pragnie, by zwierzęta rozwijały się w naturalnym środowisku bez niepotrzebnej ingerencji ludzkiej. 

W tamtym roku zacząłem się angażować i jeździć na blokady. O akcjach usłyszałem od znajomych, trochę też z Internetu, z Facebooka i tak jakoś wyszło – informuje Bartek. – Brałem udział w wielu blokadach polowań: zbiorowych, czy indywidualnych podczas rykowiska. [Moje] Działanie jest wywołane zdenerwowaniem, na to co się dzieje, jak wygląda świat w różnych aspektach. Na pewno i swego rodzaju współczucie i wrażliwość. To jakoś mnie motywuje. Główną motywacją przy blokadzie polowań jest ochrona dzikich zwierząt, które są wystrzeliwane, zabijane.

 

Sprawdź także: Czym są blokady ekologiczne? Jaki jest ich cel i jak przebiegają? Sprawdzamy

 

Aktywizm przeciwko łowiectwu

Aktywistów przeraża ilość ofiar, którą zbierają polowania. Według statystyk ponad pół miliona zwierząt każdego roku jest zabijanych na polowaniach. Do tego dochodzą jeszcze postrzelone okazy, które przeżyły łowy. Szacuje się ich ilość na kilkaset tysięcy sztuk na rok. Myśliwi bronią się, że polowania wprowadzają równowagę w gospodarce leśnej, a ilość zwierząt do odstrzału jest obliczona i rozpisywana w corocznym planie. Uważają też, że śmierć zadawana jest w sposób humanitarny. Protestujący widzą w tym zwykłe okrucieństwo i chęć zysku. Badania przeprowadzone przez TNS w 2016 roku pokazały, że aż obywateli nie akceptuje łowiectwa. A tylko 10% ankietowanych zgadzało się z myślistwem w obecnej formie.

Polowania zbiorowe są zgłaszane przez koła łowieckie. To są ogólnodostępne informacje, w jakich miejscach i o jakim czasie odbywają się polowania – opowiada o przebiegu blokad myśliwskich Bartek. – I wtedy jeździ się najczęściej samochodami po tych miejscach. Zwykle mamy miejsce na zbiórki, żeby za nimi jechać i ich szukać. Jak ich znajdziemy, jest to dosyć proste, bo stoją w długim rzędzie, rozstawieni. Ze swoimi czapeczkami z pomarańczowymi wstążkami, więc są dość widoczni. Po prostu się podjeżdża na miejsce, wysiada i się przy nich kręci. Bo jeśli jest człowiek w okolicy polowania, na linii strzału to nie mogą strzelić. Więc wystarczy stać w okolicy. Najczęściej działamy od początku do końca polowania.

 

Skala problemu polowań w Polsce

W Polsce polowania odbywają się na terenach obwodu łowieckiego. W 2012 roku łączna powierzchnia terenów przeznaczonych na polowania wynosiła ponad 25 000 ha i obejmowała ponad 4 700 obwodów dzierżawionych przez ok. 2 500 kół łowieckich tworzących Polski Związek Łowiecki. Organizacja ta liczy sobie ok. 120 000 członków. Mogą oni brać udział w polowaniach, po uprzednim zgłoszeniu zamiaru i określeniu typu polowania: błotne (odbywające się na bagnach), białe stopy (teren zaśnieżony), dzicze (na dziki), indywidualne, nagankowe (z nagonką na stanowiska myśliwych) lub pod pierzem (z udziałem ptaków łowczych).

Na rykowisku wygląda to inaczej – tłumaczy różne rodzaje blokad łowieckich Bartek. – Nie jest to polowanie zbiorowe, a indywidualne. Gdzie najczęściej myśliwi wchodzą na ambony i zwyżki i oczekują na jelenie, które są w okresie godowym. Są więc one mocno rozkojarzone hormonami, szukają kopulacji. W Bieszczadach sporo ludzi przyjeżdża na takie polowania. Ale jest to duży teren, ciężej znaleźć, gdzie polują. Nie jest to rejestrowane. To [organizacja blokady] jest trudniejsze, ale również się da. Mniej więcej wiemy, gdzie są ambony lub zwyżki, czasem słyszymy strzały, albo od kogoś usłyszymy, że ktoś się gdzieś kręci, że są samochody. Po takich różnych znakach i ich szukamy. Niestety liczba ambon i miejsc, w których mogą się znajdować, jest zatrważająca. Bo wiedzą, że tu jesteśmy. Nie czują się komfortowo, że mogą sobie gdziekolwiek pojechać i strzelać, bo mogą się pojawić ci, jak oni najczęściej określają „zieloni” i że polowanie może się nie udać. To wywołuje w nich frustracje.

 

Blokady polowań myśliwskich

Polowania są bardzo popularne. Samych zbiorowych odbywa się rocznie ponad 50 000. Przychody PZŁ z komercyjnych polowań przekraczają 70 mln zł rocznie. A ze sprzedaży ciał zabitych zwierząt związek zarabia jeszcze dwa razy więcej pieniędzy. Jak podkreślają organizacje pozarządowe, koła łowieckie czerpiąc zyski ze sprzedaży i komercyjnych wypraw nie są obciążone kosztami swoich polowań, takimi jak zakłócanie równowagi przyrodniczej ekosystemów, wypadków na polowaniach oraz zatrucia środowiska ołowiem. 

W wypadku blokowań myśliwych spotykamy się z bardzo agresywną reakcją z ich strony – opowiada o odbiorze blokad Bartek. – Są to ludzie, którzy nie mają zbyt wielu skrupułów. Są bardzo agresywnie nastawieni do nas. Oczywiście są setki nieprzyjemnych tekstów. Gdy w akcji biorą udział dziewczyny, to są to najczęściej seksistowskie teksty. Ale jadą po wszystkich równo. No i czasem dochodzi do rękoczynów, kradzieży telefonów, którymi ktoś coś nagrywa, bezpośrednie ataki – przepychanie, a nawet uderzenia i pobicia, więc jest to dość częsty aspekt towarzyszący takim wyprawom. Biorąc udział w akcjach, wiem, że mogę oberwać i pewnie oberwę. Ale motywacja do działania jest wyższa. Warto jest się zmierzyć z przeciwnościami. Bo to jest gra o życie wielu zwierząt.

 

Sprawdź także: Blokady wycinki Puszczy Białowieskiej – historia Natalii Bojarowskiej

 

Świadomość społeczna 

Do akcji często musi wkraczać policja, interweniuje w sprawach kradzieży i napaści. Dlatego krewni Bartka nie są zachwyceni, że bierze udział w niebezpiecznych akcjach. Ale wspierają go, bo wiedzą, że naraża się dla wyższego celu, jakim jest obrona zwierząt

Chciałbym, żeby więcej ludzi interesowało się tym, co się dzieje i brało sprawy w swoje ręce, a nie kończyło się na tym, że zobaczą wiadomości w TVP lub TVN czy pójdą na wybory raz na 5 lat. Żeby zaczęli bardziej aktywnie działać, chodzili na demonstracje, czy brali udział. Interesowali się. Żeby ludzie chcieli brać sprawy w swoje ręce, a nie ślepo ufać politykom.

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów