lifestyle

Get Back – frajda z bycia Beatlesem [RECENZJA]

Dokument Petera Jacksona oferuje niespotykaną intymność i niezliczone muzyczne cymesy zza kulis twórczego procesu The Beatles. Łącznie to osiem godzin przyjemności z muzyki w jej najsurowszej formie. Dodajmy do siebie setki wypalonych papierosów, zeszyty wypełnione wersami i bezgraniczną pasję do rock&rolla. Otrzymamy monumentalny dokument na miarę legendarnego zespołu.

“Z tego się nie wyrasta” – Peter Jackson

Reżyser trylogii Tolkiena, mimo 60 lat na karku, twierdzi, że jego pasje pozostały niezmienne od ostatniego półwiecza: samoloty z okresu pierwszej wojny światowej, kamery, filmy o potworach i Beatlesi. Gdy tylko pojawiła się szansa na otrzymanie dostępu do 60 godzin nagrań wideo i 140 godzin audio zarejestrowanych przez Michaela Lindsay-Hogga na początku 1969 roku, Jackson nie wahał się ani przez moment. Część materiałów została wykorzystana w okrytym złą sławą filmie Let It Be (1970). Zdecydowana większość spędziła dziesięciolecia zamknięta w archiwach Apple Corps – wytwórni medialnej założonej przez Beatlesów w 1968 r. Po latach mozolnej pracy, Jackson i jego współpracownicy, przedstawili światu efekt końcowy, którym można cieszyć się na platformie Disney+ (w Polsce w lecie 2022).

Paul, John, George i Ringo

W 1966 roku John Lennon na łamach London Evening Standard wypowiedział słynne słowa: „Jesteśmy popularniejsi niż Jezus”. Trudno się z tym nie zgodzić, aczkolwiek Watykan miał na ten temat inne zdanie. Cały skład grupy – wszyscy jeszcze przed trzydziestką. Wszyscy charyzmatyczni na swój, często kontrowersyjny, sposób. Wszyscy potrafiący żonglować instrumentami w zależności od potrzeb. Na początku roku 1969 – czyli w momencie, w którym rozpoczyna się dokument Jacksona – muzycy stanęli jednak przed dużym wyzwaniem. Za trzy tygodnie planowali zaprezentować swoje nowe utwory w programie telewizyjnym, który miał na nowo połączyć ich z publicznością. Jako że Beatlesi zdecydowali się wyłącznie na nagrywanie albumów, jakikolwiek występ na żywo byłby nietuzinowym wydarzeniem. W Get Back towarzyszymy im przez cztery tygodnie, aż do koncertu na dachu budynku Apple Corps przy Saville Row w Londynie.

roof concert
Koncert na dachu Apple Corps

Geniusz i moc improwizacji

John spóźnia się po raz kolejny. To jedna z pierwszych prób w Twicekham Studios. Muzycy są rozkojarzeni i nie do końca przekonani co do pomysłów menadżerów i producentów. Kamera skupia się na Paulu, który może w poczuciu presji czasu, a może w przypływie inspiracji, zaczyna nucić i szukać właściwych akordów. Dwa metry dalej, Ringo i George lekko znudzeni, ale zainteresowani przyglądają się McCartneyowi. Oglądając tę scenę stajemy się świadkami narodzin kolejnego singla The Beatles – Get Back. Na przykładzie tego utworu Jackson zdaje się nam udowodnić, że wielka muzyka nie powstaje natychmiast. Get Back usłyszymy w filmie w wielu wersjach; w tych całkowicie poważnych (nawet w wersji, która znajdzie się potem na płycie Let It Be, ale również w tych całkowicie improwizowanych i prześmiewczych. W pewnym momencie John i Paul szukają słów do pierwszej zwrotki: „Jojo was a man who thought he was a loner, But he knew he couldn’t last, Jojo left his home in…”. Rzucają prawdziwymi miejscami, ale i zmyślonymi lokalizacjami. Paul proponuje „Tucson, Arizona”, na co John odpowiada: „Tucson jest w Arizonie? Pierwsze słyszę.” Te drobne momenty są niemożliwe do przecenienia. Widz czuje się niczym mucha na ścianie, czujnie śledząca każdy ruch herosów z Liverpoolu.

Podobnych momentów są dziesiątki. Po chwilowym odejściu Harrisona z zespołu, George wraca do studia i pyta Paula oraz Ringo: „Chcecie usłyszeć piosenkę, którą napisałem wczoraj w nocy?”. Jego bracia odpowiadają twierdząco z uśmiechem i klepiąc się po plecach czekają na nową „Harrisong”. Tym utworem będzie I Me Mine – zainspirowany walcem wiedeńskim i hinduskimi wpływami, rockowy eksperyment, który wyląduje na ostatnim albumie Beatlesów. Film pokazuje skomplikowane relacje pomiędzy Harrisonem a Lennonem i McCartneyem. Miłość, braterstwo i radość z bycia razem przeplata się z artystycznym niezrozumieniem i frustracjami wynikającymi z podziału ról w zespole.

Owa chemia stanowi klucz do płodnych poczynań The Beatles. Zwłaszcza relacja między Johnem i Paulem jest tu kluczowa. W poruszającej rozmowie nagranej bez wiedzy muzyków, Paul zwierza się Lennonowi z trudności wynikających ze zmian w ich życiu prywatnym. Rozmawiają o Yoko Ono, Ringo i planach na przyszłość. Przysłuchując się tej konwersacji poczułem chęć przewinięcia filmu o kilka minut do przodu. Czułem, że to wyłącznie ich chwila: boleśnie szczera, braterska i smutna, ale jakże potrzebna. Później obaj zanurzają się z powrotem w twórcze szaleństwa przeskakując z gitary elektrycznej na bas, tylko po to, żeby dotknąć klawiszy.

the band
The Beatles w studiu przy Seville Row

Fortepian to przede wszystkim McCartney. Wzruszyłem się słysząc po raz pierwszy początkowe akordy Let It Be improwizowane przez Paula na poczekaniu. Słyszymy je w filmie mimochodem, gdyż w tym momencie kamera skupia się na rozmowie inżyniera Glyna Johnsa i menadżera Mela Evansa. Pozostając w temacie, nie sposób pominąć postać, która dodała skrzydeł Beatlesom i diametralnie zmieniła energię w studiu. Billy Preston – klawiszowiec, który w latach 60 nagrywał z Rayem Charlesem, Samem Cooke’iem i Little Richardem – wpadł do studia przywitać się z kolegami po fachu. Okazało się, że został aż do końca nagrań. Jego soulowo-swingowy polot sprawił, że utwory nabrały lekkości i zadziorności.

Get Back – 1969 rok w pigułce

Film Jacksona to nie tylko dokument o muzyce. Get Back to polityczna, kulturalna oraz modowa pocztówka z 1969 r. Reżyser podkreśla wydźwięk utworu Get Back w kontekście wzmożonych działań brytyjskich nacjonalistów potępiających zwiększającą się z roku na rok liczbę imigrantów przybywających na Wyspy Brytyjskie. Dużo przyjemności czerpałem z obserwowania kreacji członków zespołu, którzy każdego dnia zachwycali nowym płaszczem, barwną kamizelką, czy w przypadku George’a – imponującymi kapeluszami potężnych rozmiarów. W filmie zachwycimy się nie tylko muzyką Beatlesów. Muzycy, udowadniając kosmiczny poziom swojego rzemiosła, „przeskakują” z obezwładniającą łatwością z Chucka Berry’ego do Elvisa Presleya wspaniale się przy tym bawiąc. W przerwach rozmawiają o instrumentalnych inspiracjach i wydarzeniach ze świata muzyki popularnej. John dzieli się swoimi doświadczeniami z nagrywania The Rolling Stones Rock and Roll Circus rok wcześniej. Kamera czujnie rejestruje moment, w którym Yoko ogląda płytę Stonesów Beggars Banquet wydaną przed kilkoma tygodniami. Te drobiazgi dają przepiękny obraz swingującego Londynu końca lat 60.

 

Zwiastun końca?

Oczywiście Beatlesi nie rozwiązali zespołu w styczniu 1969 r. W tym samym roku z wielką starannością nagrali Abbey Road. Większość utworów na albumie, w tym Octopus’s Garden, Mean Mr. Mustard, Carry That Weight i Something, słychać we wczesnych etapach oglądania Get Back.

abbey road
Okładka albumu Let It Be

Ale film Jacksona nie pokazuje wprost, że koniec był bliski. Jeśli jest jakiś prawdziwy winowajca rozpadu, to są nim konflikty biznesowe. Problemy pojawiły się w 1969 r., kiedy grupa rozważała zatrudnienie nowego managementu. Lennon i McCartney próbowali przejąć kontrolę nad firmą, która miała ich prawa do utworów, ale im się to nie udało. Problemy te zapowiada w Get Back jedno nazwisko – Allen Klein. Amerykański biznesmen przyjeżdża na kilka dni przed koncertem na dachu Apple Corps, by zaprezentować zespołowi swoje usługi. Krótko po wydarzeniach pokazanych w Get Back, Lennon, Harrison i Starr podpisali kontrakt z Kleinem. McCartney odmówił, a konflikt między nimi nigdy nie został rozwiązany. Klein zmarł w 2009 roku.

Jestem jednym z nich

W trzeciej części dokumentu czuję się ich przyjacielem. Mam nieodparte wrażenie, że oni też są moimi przyjaciółmi. Uśmiecham się od ucha do ucha obserwując tańczącego Lennona i przyjacielsko nastawionego Ringo. W innym momencie zaciskam zęby czując presję czasu i wszechobecną niepewność o sukces tego ambitnego przedsięwzięcia. Staję się jednym z nich.

To, czego dokonał Peter Jackson jest zapewniającą szerszą perspektywę platformą, która pozwala nam oddychać tym czterema tygodniami w styczniu 1969 r. wraz z Paulem, Johnem, Georgem i Ringo. Praca Jacksona przyniosła nam wgląd w ich złożoność, człowieczeństwo i radość z bycia Beatlesem.

Moja przygoda z The Beatles

Wychowany w domu, w którym miałem szansę sięgnąć po płytę The Who, Boba Dylana czy U2 z półki rodziców, nie mogę narzekać na brak dobrych wzorców muzycznych. Ku uciesze mojego ojca, opuściłem rodzinne strony jako psychofan The Rolling Stones. Mam wrażenie, że  wpłynęło to na moją percepcję The Beatles. Przez lata nie mogłem zrozumieć fenomenu zespołu z Liverpoolu. Raz po raz słuchałem kolejnych muzyków tłumaczących niezmierzony wpływ jaki miały na ich karierę poczynania The Beatles. Próbowałem. Słuchałem. Nie trafiało to do mnie.

Wreszcie w tym roku postanowiłem podejść do sprawy inaczej, bardziej metodologicznie. Przeczytałem dwie książki, obejrzałem kilka filmów i zagłębiłem się w dyskografię zespołu. Nagle z dnia na dzień złapałem się na nuceniu Beatlesów. Z kolei któregoś wieczoru spontanicznie włączyłem Something (jedna z najpiękniejszych miłosnych piosenek ever), jako tło do powolnego tańca w towarzystwie długonogiej brunetki w migającym blaskami świec pokoju. Nastąpił przełom. Stałem się wielkim fanem The Beatles i zacząłem odliczanie dni do premiery Get Back. Nawet tegoroczny Spotify Wrapped potwierdził moją fascynację informując mnie, że The Beatles znaleźli się na drugim miejscu najczęściej słuchanych przeze mnie artystów. Naturalnie, pierwsze miejsce przypadło The Rolling Stones (uff!).

YouTube player

Jak w pełni cieszyć się Get Back?

Jeżeli uda wam się dotrzeć do filmu Jacksona, radziłbym obejrzeć go w ciągu jednego dnia. Naturalnie, przerwy są mile widziane. Wyjdźcie na spacer, włączcie płytę Beatlesów do kolacji i wróćcie do kolejnego odcinka. Oglądając samemu warto zrobić to w dobrych, nausznych słuchawkach lub z wykorzystaniem potężnych głośników. Wybierając seans w towarzystwie, dobierzcie sobie kogoś z pasją do muzyki. Proszę, nie dajcie sobie zepsuć tego szalonego, emocjonalnego przeżycia przez czyjąś muzyczną ignorancję. Get Back to dokument o najważniejszym i najbardziej wpływowym zespole w historii muzyki. Warto poświęcić mu trochę uwagi i potraktować go z należytym szacunkiem. Chłopaki na pewno wam się odwdzięczą.

Jeżeli interesuje was podobna tematyka, polecam zapoznać się z Sympathy For The Devil (1968). Jean-Luc Godard przybliża widzowi proces twórczy The Rolling Stones, jednocześnie przedstawiając swoje refleksje na tematy społeczno-polityczno-kulturowe.

Ocena emocjonalnego kinomana: 8,7/10

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów