Piłka nożna Sport

Liga Mistrzów w dobie koronawirusa 

Liga Mistrzów 2019/2020 z pewnością zapisze się w historii światowego futbolu. Wszystko, dzięki globalnej epidemii koronawirusa, przez którą władze UEFA musiały zmienić nieco format rozgrywek. Jak wyglądały ta unikalna kontynuacja rozgrywek? 

Trybuny były puste, sztuczny doping kibiców, brak rewanżowych spotkań w ćwierćfinale. Jednak jedno jest pewne – na nudę na pewno nie mogliśmy narzekać, spotkania zdecydowanie zyskały na dramaturgii oraz zaciętości. Patrząc jednak na całokształt rozgrywek – z pewnością jesteśmy w stanie wybrać te drużyny oraz piłkarzy, dzięki którym nasze serca zabiły mocniej, ale i tych, którzy zawiedli nasze oczekiwania.

Największy wygrany Ligi Mistrzów

Triumfatorem tegorocznej edycji LM jest Bayern Monachium – i to w swoim najlepszym wydaniu od lat. Zespół Hansa Flicka nie przegrał żadnego spotkania w minionej już edycji rozgrywek. Pewnie kroczył po potrójną koronę, odpowiedzialnie grając piłką w niemalże każdym spotkaniu. Wiadomym jest, że nie był krystaliczny i popełniał błędy, jednak koniec końców zawsze wychodził obronną ręką. Do historii przeszedł mecz z Barceloną, gdzie rezultat 8:2 kibicom Dumy Katalonii będzie śnił się po nocach. Rozgrzanych do czerwoności kibiców monachijczyków niestety przygasił nieco nudny finał, w którym mogli oglądać tylko jedną bramkę i bardzo zachowawczą grę zarówno drużyny z Niemiec, jak i PSG. Nie ujmuje to jednak całościowego sukcesu bawarskiego zespołu, który był najlepszy.

Największy przegrany Ligi Mistrzów

Wiele było negatywnych zaskoczeń w tegorocznej edycji turnieju. Blada gra Barcelony, rażąca nieskuteczność Manchesteru City, czy wielkie nieporozumienie w szeregach Liverpoolu. I właśnie ta drużyna, która miała bronić tytułu, zakończyła swoje zmagania na ⅛ finału. Z pewnością to nie jest rezultat, jakiego oczekiwali podopieczni Jurgena Kloppa. The Reds ulegli Atletico, przegrywając w dwumeczu 4:2. Klub z Madrytu przyzwyczaił nas do gry defensywnej, jednak udało im się strzelić o dwie bramki więcej od rywala. Rzadko zdarza się, by triumfator poprzedniej odsłony zmagań odpadł w pierwszym etapie fazy pucharowej.

Największe zaskoczenie turnieju

Nasze serca w minionej Lidze Mistrzów bezapelacyjnie skradły dwie drużyny – RB Lipsk i Atalanta. Pokazały co znaczy pasja i miłość do piłki – nie miały bowiem gwiazd za miliony euro. Ich siłą był kolektyw i wzajemne zgranie, przez co nawiązywały walkę z drużynami o wiele bardziej silniejszymi od siebie. W ćwierćfinale Atalanta trafiła na PSG i naprawdę niewiele jej brakowało, by odesłać paryżan do domu. Lipsk zaszedł o jeden szczebel wyżej, jednak zespół Tuchela rozgromił ich aż 3:0. Pomimo wysokich przegranych, te dwa zespoły zapamiętamy jako synonim woli walki i prawdziwej siły, jaką daje drużyna. Warto wspomnieć także o Olympique Lyon – pomimo słabej formy w lidze, tutaj udało im się dojść aż do półfinału. Gdyby zachowali lepszą skuteczność, to kto wie, może to oni wznieśli by puchar w górę?

Miejmy nadzieję, że następna odsłona Ligi Mistrzów zostanie rozegrana starym systemem. Mimo tego, iż emocji było zdecydowanie więcej to brak kibiców na trybunach odjął trochę magii najbardziej prestiżowemu turniejowi w Europie. My na pewno będziemy ją mieć w pamięci – w końcu Robert Lewandowski spełnił swoje marzenie i podniósł trofeum, na które pracował całą karierę. 

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów