Tekst czytasz w ramach serii „Po drugiej stronie barykady. Aktywiści o blokadach”. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na temat blokad oraz poznać pozostałe historie, zapraszamy TUTAJ.
Spotkanie z Obozem dla Klimatu
Klimatycznie działam od jakiś pięciu lat. Ale dość niedawno zająłem się bezpośrednimi akcjami, nie tyle strajkami, ile blokadami – zaczyna opowieść Paweł Kacprzyk, który jest studentem ostatniego roku polonistyki na UW. – Wybrałem się na mobilizację Obozu dla Klimatu. No i tak się tym zajarałem. Możliwością bezpośredniej akcji, która oprócz wysłania wiadomości będzie miała, choć minimalny, wymiar praktyczny. Że uda nam się zablokować wydobycie, chociaż na chwilę. Chociaż trochę uda nam się coś zmienić.
Obóz dla Klimatu od trzech lat aktywnie działa i przeprowadza akcje na terenie Polski. Jest to nieformalne zrzeszenie ludzi, którzy postanowili aktywnie przeciwstawiać się wszelkimi formami wyzysku oraz nieuczciwym stosunkom społecznym. Wzięli sprawy w swoje ręce poprzez edukowanie ludzi i obywatelskie nieposłuszeństwo.
Estetyka działań
Od dłuższego czasu wiedziałem, że to są akcje dla mnie – informuje Paweł. – Ale trochę się obawiałem. Głównie ze względu na to, że ja ciągle się przejmowałem estetyką. Czy to aby na pewno wszystko dobrze będzie wyglądało? Czy to nie da pretekstu, aby jakaś tam prasa nas obgadywała? Ale z czasem zorientowałem się, że nie ważne jak pokojowy i nieinwazyjny byłby protest, oni i tak znajdą powód, żeby postawić nas w negatywnym świetle. A dopóki nie jesteśmy dla władzy wymiernym problemem, angażującym czas i środki, to oni nie zaczną się nawet zastanawiać nad wprowadzeniem rozwiązań. W tym momencie doszedłem do wniosku, że martwienie się estetyczną stroną jest drugoplanowe. Jeśli będziemy się zachowywać tak grzecznie, że nie będzie można się do niczego przyczepić, to taka taktyka będzie skazana na niepowodzenie.
Grupa z Obozu dla Klimatu z założenia chce działać w sposób pozytywny i kreatywny. Nie chce szkodzić ludziom, szczególnie lokalnym mieszkańcom. Protestując przeciwko wydobyciu, powtarzają, że są „solidarni z górnikami, ale nigdy z kopalniami”. Oblegając maszyny, uważają, żeby ich nie zepsuć. Nie wszczynają bójek z policjantami, pilnują, żeby nie robić żadnych gwałtownych ruchów w stronę policji, które mogłyby być uznane za atak. W końcu nie chcą mieć prawnych problemów, tylko zmienić Polskę.
Blokada kopalni odkrywkowej w Koninie
W 2020 roku Obóz odbył się w ostatni weekend lipca w regionie Konińskim. Poprzedziły go przygotowujące spotkania mobilizacyjne i edukacyjne. Tak przygotowane grupy wyruszyły z Poznania i Warszawy, żeby spotkać się w kopalni w Koninie i zaprotestować przeciwko wydobyciu węgla brunatnego.
Jak szliśmy przez okoliczne wsie, to z ogródków ludzie do nas wołali „I gdzieś cie byli, kiedy oni zaczynali kopać?!” – wspomina drogę pomiędzy busem a kopalnią Paweł. – Sprawdziłem. Mam dobre alibi. Bo w 2009 roku, trzynaście lat temu, byłem w trzeciej klasie podstawówki, gdzie państwo usiłowało nauczyć mnie, żebym się nie wychylał i nie zadawał pytań. A o klimacie i o tym, jak jesteśmy po uszy w łajnie, jak dramatyczna jest sytuacja, nie uznali za sensowne mnie poinformować.
Zatrzymanie aktywistów
Podczas drogi do kopalni jedna z kolumn została zatrzymana przez policję, żądając od uczestników wylegitymowania się. Aktywiści nie chcieli pozwolić na to bez podania podstawy prawnej. Ani policja, ani uczestnicy nie zamierzali odpuścić. Część protestujących uznała, że jest to pokaz siły. Przecież strajk nawet się nie zaczął, a policja już zatrzymała kolumnę na dwie godziny. Paweł stwierdził, że policja nie poradziłaby sobie z całym Obozem Klimatycznym, dlatego postanowili zatrzymać jego część i utrudnić dotarcie do odkrywki.
Ucieczka przed policją
Przedarliśmy się do kopalni. Próbowali nas zablokować, ale nie zatrzymaliśmy się – opowiada Paweł o spotkaniu z policjantami. – Po prostu uciekliśmy im w stronę kopalni. Musieliśmy jednak wymknąć się jeszcze policji konnej, odławiającej aktywistów na ostatnim odcinku przed kopalnią. Ale mi i kilku innym osobom udało dobiec się do dziury, zjechać w dół i dostać się do koparek. Nie musieliśmy rzucać się pod maszyny. Kiedy jakiś człowiek wchodzi na ich teren, oni muszą zatrzymać wydobycie. Chodziło o to, by być tam jak najdłużej.
Dla protestujących, choć chwilowe zatrzymanie wydobycia jest sukcesem. W końcu Polska jest drugim co do wielkości producentem węgla brunatnego w Unii Europejskiej. W 2016 roku w raporcie „Ciemna chmura Europy: Jak kraje spalające węgiel sprawiają, że ich sąsiedzi chorują” znaleźliśmy się na pierwszym miejscu, jako najbardziej toksyczne dla sąsiadów państwo. Jesteśmy jednym z najbardziej zanieczyszczonych rejonów świata, z najgorszą jakością powietrza i gospodarką energetyczną opartą w 80% na węglu, w tym 30% na brunatnym. Ponadto nie realizujemy planu odejścia od polityki węglowej.
Wyścig po taśmociągu
Miałem trzy pojedynki biegowe z trzema grupami policjantów – z przejęciem o przebiegu akcji mówi aktywista. – Finisz to było 400 metrów po taśmociągu z policją goniącą mnie w furgonetce. W życiu tak nie biegłem. Ogólnym założeniem takich akcji jest, żeby przechytrzyć ich strategicznie i obezwładnić ilością. Podobne strategie stosują z wielkim powodzeniem grupy z Niemiec i Czech takie jak Ende gelände i Limity Jsme My. Ale było nas stosunkowo mało, więc żeby dotrzeć do odkrywki, trzeba było po prostu być szybszym od nich, z ich końmi i pojazdami.
Celem blokady kopalni było przekazanie wiadomości przez aktywistów do zarządzających spółką ZE PAK, która jest właścicielem kopalń i elektrowni w regionie. Protestujący domagali się zamknięcia wszystkich kopalni węglowych i ostatecznej deklaracji, że nie powstanie już żadna nowa odkrywka. Apelowali także o zadośćuczynienie przez spółkę rolnikom i pracownikom branży turystycznej, którzy ponieśli straty w wyniku działalności kopalni i elektrowni. Żądali także wsparcia w kosztach sprawiedliwej transformacji energetycznej oraz programu przywracania wody w regionie – poziom wód znacznie się obniżył przez działalność ZE PAK.
Zatrzymanie i konsekwencje prawne
Potem zostaliśmy zatrzymani, skuci i wywiezieni. To był pierwszy raz, kiedy zostałem tak potraktowany przez policję. Zostałem przygnieciony do ziemi, skuty. Łatwo się tego nie zapomni. To nie było przyjemne, ale cóż, jest to stała, którą trzeba przeboleć, jeśli chce się coś zmienić w Polsce. Sektor węglowy broni się mocno.
Aktywiści zostali umieszczeni w samochodach policyjnych. Chciano wypisać im mandaty, jednak uczestnicy odmawiali ich przyjęcia. Są przekonani, że działali w stanie wyższej konieczności, dla dobra wspólnego. Wielu protestujących od dawna zadaje sobie pytanie, kogo tak naprawdę chroni policja, czy na pewno obywateli?
Przemyślenia po blokadzie
Agresja państwa, policji była tak nieproporcjonalna do tego, jakby nie patrzeć pokojowego protestu. Widać, że nacisnęliśmy komuś na odcisk. Ktoś stwierdził, że trzeba to zdeptać, nim urośnie. Skoro tak się nas boją, tak się tym przejęli, dla mnie jest to równe, z tym że to działa. Nikt nie wysyła takiej ilości policji z końmi i helikopterami ot tak sobie. Widać, że to jest akcja, która działa i trzeba ją kontynuować. W tym momencie państwo próbuje zdusić ruchy aktywistyczne.
Paweł ma nadzieję, że ruchy ekologiczne będą rosły w siłę i staną się tak powszechne, jak kryzys, z którym walczą. Że przyjdzie taki dzień, kiedy aktywizm już nie będzie potrzebny. Jednak na chwilę obecną czuje, że musi działać, brać udział w kolejnych blokadach. W końcu na każdej z nich czego go satysfakcja z dobrze wykonanej pracy.