Na inaugurację sezonu 2020/2021 reprezentacje skoczków z 9 państw zmierzyły się ze sobą w konkursie drużynowym. Polacy w składzie: Piotr Żyła, Klemens Murańka, Dawid Kubacki i Kamil Stoch zaprezentowali się z dobrej strony zajmując 3 miejsce. Skoki były równe, powtarzalne i dalekie. Można było oczekiwać sporo więcej od Kamila Stocha, który po wygraniu piątkowych kwalifikacji tym razem wypadł najsłabiej z biało-czerwonych, szczególnie w pierwszym skoku na odległość zaledwie 118,5 metra. Po zawodach Stoch tłumaczył jednak swoją gorszą dyspozycję migreną (co być może przełożyło się także na wynik w niedzielnym konkursie). Warto odnotować solidny występ Klimka Murańki, który dał nadzieję że może być realnym wzmocnieniem naszej drużyny. To było jednak za mało aby nawiązać walkę z Austriakami i Niemcami, którzy do ostatniej serii walczyli o zwycięstwo. Ostatecznie pierwsze miejsce zajęli Austriacy, których do końcowego triumfu poprowadził niesamowity Daniel Huber. Co ciekawe, najlepszy indywidualny wynik za 2 skoki uzyskał Halvor Egner Granerud, który razem z kolegami z reprezentacji Norwegii zajął dopiero 4 miejsce.
Niedzielny konkurs indywidualny od początku stał pod znakiem zapytania z powodu silnego wiatru. Choć ostatecznie zawody udało się rozegrać, to o sprawiedliwych rozstrzygnięciach można było zapomnieć. Wiatr nieustannie zmieniał swój kierunek, skoczkowie chcący osiągnąć dobry wynik musieli niczym himalaiści liczyć na „okno pogodowe”. W tych trudnych warunkach najlepiej poradził sobie Niemiec Markus Eisenbichler, który wyprzedził kolegę z reprezentacji Karla Geigera i Austriaka Daniela Hubera, który potwierdził wysoką formę z sobotniej drużynówki. Najlepszy z Polaków, Piotr Żyła, zajął 5 miejsce, i w zasadzie tylko on może wspominać te zawody pozytywnie. Kamil Stoch i Dawid Kubacki nie poradzili sobie z trudnymi warunkami i nie znaleźli się nawet w pierwszej 10-tce. Z 11 skaczących w pierwszej serii Polaków do drugiej serii awansowała siódemka. Warto odnotować jeden przypadek, w którym skoczek nie ustał swojego skoku. Na szczęście pechowiec którym był Niemiec Martin Hamann wyszedł z całego zajścia bez szwanku i z uśmiechem opuścił skocznię.
Po pierwszym weekendzie ze skokami wiemy już, kto dobrze przepracował okres przygotowawczy. Wiemy też, że pomimo postępu technologicznego wciąż w walce z naturą jesteśmy bezradni. Czekamy na następny weekend, w którym skoczkowie będą rywalizować w fińskim Kuusamo. Nie jest to miejsce słynące ze spokojnej pogody, ale mimo wszystko czekamy na konkurs w którym decydować będzie tylko i wyłącznie forma zawodników. Czysto sportowa rywalizacja bez wątpienia przyniesie też lepsze wyniki naszych Orłów.