Tekst czytasz w ramach serii „Po drugiej stronie barykady. Aktywiści o blokadach”. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na temat blokad oraz poznać pozostałe historie, zapraszamy TUTAJ.
Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej
Nie zaczęłam swojego aktywistycznego życia w sposób bardzo nagły. To się działo stopniowo, coraz bardziej interesowałam się tym, co się dzieje – wyznaje Natalia Bojarowska, 29-letnia specjalistka ds. komunikacji online w organizacji pozarządowej. – W Puszczy Białowieskiej przeszłam bardzo dużą część tej ścieżki. W ogóle nie wierzyłam na początku w to, że tam dzieje się coś, przeciwko czemu trzeba by było zaprotestować. Że znajdziemy takie miejsce, gdzie dzieje się źle. Miałam takie głębokie przekonanie, że jeżeli są jakieś zasady, coś jest gdzieś spisane, są dokumenty, mapy wydzielające strefy, gdzie ma być ścinane a gdzie nie, to mnie nie mieściło się w głowie, że to może być nierespektowane.
Leśne patrole
W 2016 roku w Puszczy Białowieskiej pojawiły się patrole. Ich zadaniem było sprawdzanie, czy wycinka drzew jest prowadzona tylko w miejscach do tego przeznaczonych. Do jednej z grup dołączyła Natalia. Pewnego dnia zobaczyła na horyzoncie prześwit między drzewami, jakby po drugiej stronie znajdowała się polanka. Kiedy doszła do tego miejsca, jej oczom ukazała się spektakularna wycinka. Według mapy – i co ważniejsze ustaleń z UNESCO – w tym miejscu powinien znajdować się las.
I to był dla mnie taki moment, kiedy bardzo się zdenerwowałam. Moja głęboka wiara w to, że pewne zasady, jak są spisane, to są respektowane, runęła w gruzach. Zobaczyłam naocznie, że to po prostu nie działa.
Protest na dachu Ministerstwa Środowiska
Niedługo po odkryciu nielegalnej wycinki Natalia znalazła się razem z innymi aktywistami na dachu Ministerstwa Środowiska, gdzie rozbili obóz. Z namiotami, śpiworami, porannymi kawami i rozgrzewkami. Na budynku zawisł baner z hasłem „Cała Puszcza Białowieska parkiem narodowym”. Aktywiści przyciągnęli do tematu media oraz opinię publiczną.
Czekaliśmy, licząc na to, że uda nam się zyskać na tyle uwagi ministra i pani premier, żeby chcieli z nami porozmawiać. Ale tak na poważnie porozmawiać, zamiast przynosić nam słynną kawę i pączki, które ministerstwo próbowało dostarczać na dach, by sobie trochę wybielić, czy raczej zazielenić wizerunek.
Fiasko protestu
Aktywiści nie doczekali się ruchu ze strony rządzących. Postanowili szukać pomocy dalej, poza Polską. Złożyli skargę na poziomie Unii Europejskiej. To działanie zakończyło ich strajk na dachu budynku. Ministerstwo jednak nie zrezygnowało z wycinki. Co więcej, później wysłano do Puszczy ciężki sprzęt, który miał usprawnić wyrąb drzew.
Jak widzę te harwestery przejeżdżające przez Puszczę Białowieską, wycinające drzewa w miejscach, gdzie wiem, że są siedliska chronionych gatunków, to jest taki moment, że już nie można stać z założonymi rękami – mówi z przejęciem Natalia. – Zamiast patrzeć i tylko się smucić, trzeba działać. To jest taki czas, że chociaż na chwilę chce się to zablokować.
Blokada harwesterów w Puszczy Białowieskiej
Skoro zawiodły petycje, marsze i okupacja dachu ministerstwa postanowiono sięgnąć po bezpośrednie środki przeciwstawienia się wycince – blokady harwesterów, wielkich kombajnów zrębowych. W lesie odgłos wycinki jest słyszalny na długo przed tym, zanim się ją zobaczy. Dźwięk działających silników, charakterystyczny warkot piły, a na końcu głuche tąpnięcie towarzyszące spadającym drzewom.
Na blokadach jest bardzo dużo trudnych emocji. Dlatego, że człowiek nie mierzy się tylko z drugim człowiekiem. To jest trochę niczym zetknięcie się Dawid vs. Goliat. Harwester to jest gigantyczna maszyna, która jest stworzona by jak najefektywniej, jak najszybciej zniszczyć tę przyrodę. Wygląda jak maszyna z horroru. Widzieć pojedyncze osoby, które stoją przed harwesterem i własnymi ciałami bronią starych drzew, które nie zostały jeszcze wycięte. Nie życzę nikomu, by musiał to oglądać. To jest dramat, że do czegoś takiego musi dochodzić.
Bezpośrednie starcie
Część osób stawała przed harwesterami, inne – tak jak Natalia – starały się relacjonować przebieg wydarzeń na żywo. Wielu z nich spotkało się z agresywną reakcją ze strony Straży Leśnej, która broniła terenu wycinki. Protestujący byli siłą odciągani od harwesterów, rzucani twarzami na ziemię.
Wciąż mam w uszach krzyki. W zderzeniu z pokojowym protestem Straż Leśna zachowywała się po prostu w sposób niebezpieczny. Ludzie krzyczeli, żeby strażnicy przestali ich ciągnąć, przecież są przyczepieni do tej maszyny i nie mogą się od niej ot, tak w sekundę odpiąć. A byli zszarpywani na siłę, gwałtownie, ściągani z maszyn za nogi, bez zwracania uwagi, czy nie stanie im się krzywda.
Sukces blokady w Puszczy Białowieskiej
Blokady harwesterów odniosły wielki sukces, który jednak był okupiony dużą ilością trudnego czasu. Połączenie akcji bezpośrednich, pism, marszów, apeli i działań prawnych przyczyniło się do powstrzymania wycinki. Ostateczny wyrok wydany przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu w 2018 roku pokazał, że Polska naruszyła prawo Unii Europejskiej, prowadząc wycinkę na terenie Puszczy Białowieskiej, tym samym przyznając rację aktywistom.
To nie koniec walki o Puszczę
Ja nie zamierzam tematu Puszczy odpuścić – obiecuje z zaciętością Natalia. – Za dobrze zobaczyłam, jaki to jest duży, wspaniały las. Za wiele razy słyszałam z ust naukowców, że jest to bardzo ważne przyrodniczo miejsce, za wiele przeczytałam o tym, jaki to jest unikalny ekosystem i jak bardzo musimy go bronić. Przekonałam się na własne oczy o tym, że nawet jeśli pewne zasady gospodarowania tym lasem zostały ustalone, to nie oznacza, że Puszcza będzie bezpieczna. Dopóki cała nie zostanie objęta ochroną, będę się martwić. A ciągle cała Puszcza nie jest parkiem narodowym, więc to wciąż nie jest skończona sprawa. Ani dla Puszczy, ani dla mnie w związku z tym.
Natalia, jak i wielu aktywistów, zamierza dalej walczyć o Puszczę. Jeśli nie uda im się zapewnić jej bezpieczeństwa w pośredni sposób, nie cofną się przed obywatelskim nieposłuszeństwem. Rozumie osoby, które obawiają się brać udział w takich akcjach, ponieważ wymagają one zmierzenia się z wieloma przeciwnościami, również tymi w sobie. Zła sytuacja, łamane prawo, ważny temat oraz determinacja – to wszystko sprawia, że człowiek decyduje się podjąć niestandardowe działania.
Nie bój się działać
Chciałabym, żeby aktywizm stał się niepotrzebny – zdradza swoje nadzieje. – Żebym nie musiała brać udziału w żadnym proteście, manifestacji. Żeby działo się tak dobrze na świecie, żeby stało się to zbędne. Ale wiem, że jest to tylko marzenie, a ja jestem realistką. Zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba się organizować i działać.
Czasu na działanie jest coraz mniej. Dla części osób ratowanie świata jest codziennością, ale są to wyjątki. Jednak naukowcy ostrzegają, że jest to ostatni moment na zmiany. Mauro Bologna i Gerardo Aquino przestudiowali wskaźnik wylesiania Ziemi oraz konsumpcji ludzkości. Doszli do wniosku, że mamy 90% szans na to, że cywilizacja ludzka wyginie w ciągu najbliższych dziesięcioleci. Część osób twierdzi, że są to optymistyczne wyliczenia.
Rośnie potrzeba działania – tłumaczy Natalia. – To widać po różnego rodzaju demonstracjach. Jak duży przekrój jest na nich. I to nie tylko wieku. Aktywizm to jest płomień, którego nie da się zgasić i który będzie się coraz mocniej rozpalał.