lifestyle

Pod ostrzałem sztucznej inteligencji – belgijscy politycy

Systemy rozpoznawania twarzy niosą ze sobą wiele negatywnych konsekwencji. Bazujące na ich działaniu startupy mogą stać się źródłem hejtu w internecie. Czy takiego świata chcemy? Poznaj szanse i zagrożenia związane z tą sztuczną inteligencją.

Pewnie każdy z nas czuł się kiedyś śledzony lub obserwowany, to dość nieprzyjemne uczucie – wzbudza pewnego rodzaju lęk i poczucie osaczenia. Okazuje się, że podobne uczucia mogą towarzyszyć politykom w Belgii podczas obrad, kiedy to są stale monitorowani przez systemy sztucznej inteligencji.

 

Sztuczna inteligencja – czym jest?

W telegraficznym skrócie należy przypomnieć, że sztuczna inteligencja to najprościej mówiąc systemy komputerowe lub maszyny.  Naśladują one w pewnym sensie ludzką inteligencję w celu wykonywania określonych zadań i mogą sukcesywnie usprawniać swoje działanie w oparciu o zbierane informacje.

Sztuczna inteligencja rozwija się w zawrotnym tempie, jest coraz bardziej dostępna i coraz szerzej wykorzystywana, zarówno do dobrych jak i niestety nieco bardziej nagannych celów.

 

Obrady belgijskiego parlamentu pod ostrzałem

Wracając do belgijskich polityków – niedawno pojawiło się w sieci (konkretnie na Twitterze) zjawisko, którego konsekwencji chyba nikt się nie spodziewał. Kilka tygodni temu Dries Depoorter – belgijski cyfrowy artysta, wprowadził w meandry Internetu stworzony przez siebie startup „The Flemish Scrollers”. Jest to oprogramowanie napisane w języku Python, bazujące na uczeniu maszynowym i funkcji rozpoznawania twarzy.

Jego działanie polega na wykrywaniu na ujęciach kamer telefonu i osoby, która z niego korzysta, mierzenia czasu, jaki jest spędzany przez ekranem telefonu. Dotyczy to m.in. transmisji prowadzonych na żywo za pośrednictwem platformy YouTube, które pokazują obrady belgijskiego parlamentu. Program  ten wycina z danego materiału fragment z politykiem, który na obradach siedzi w telefonie. System ten automatycznie udostępnia taki obrazek na Twitterze oraz Instagramie z podpisem „Dear distracted @(konto polityka na twitterze lub Instagramie), pls stay focused!”. Jeśli posiedzenia nie odbywają się, program przeszukuje nagrania archiwalne.

 

Hejt w internecie

Na pierwszy rzut oka rozwiązanie wydaje się rewelacyjne, ponieważ umożliwia nam obserwowanie sposobu pracy polityków, za którą wynagrodzenie dostają przecież z publicznych pieniędzy. Ale… no właśnie, jest jedno „ale”.

Konto z algorytmem działa od niedawna, a zdążyło już uzyskać całkiem pokaźne grono followersów. Co za tym idzie, pojawiło się całe mnóstwo komentarzy, w przytłaczającej większości pełne hejtu. Okazało się, że startup oparty na systemie rozpoznawania twarzy trolluje belgijskich polityków. Tym samym, generując ogrom nienawiści, której chyba nikt się nie spodziewał. Ciekawym zagadnieniem z punktu prawnego jest to, że startup nie opublikował podstawy prawnej takiego działania. Co więcej, nie wydano nawet żadnego oświadczenia, o tym, że autorzy są świadomi konsekwencji swojego działania.

 

Telefon narzędziem pracy?

Po pierwsze należy zauważyć, że w dzisiejszych czasach funkcjonowanie bez telefonu jest bardzo trudne. Każdy smartfon ma dostęp do Internetu, który jest kopalnią wiedzy, która przecież może okazać się potrzebna podczas obrad parlamentu. Polityk – tak belgijski jak i każdy inny – może w danej chwili wyszukiwać informacji czy kontaktować się z osobą zaznajomioną z poruszanym na posiedzeniu tematem, a także może robić notatki, czy weryfikować padające z mównicy słowa.

Oczywistym jest również, że pojawiają się skrajne przypadki, kiedy faktycznie polityk zostanie złapany na gorącym uczynku. Takim przykładem jest m.in. sytuacja z 2013 roku. Wówczas amerykański senator John McCain podczas posiedzenia Kongresu dotyczącego sytuacji w Syrii, umilał sobie czas, grając w pokera.

 

Sztuczna inteligencja a zdrowy rozsądek

Nie można jednak, kolokwialnie mówiąc, wrzucać wszystkich do jednego wora. Systemy sztucznej inteligencji oparte na systemach rozpoznawania twarzy powodują póki co więcej szkód niż pożytku. Są one wręcz bezlitośnie wykorzystywane do generowania zysków dla ich twórców, przekraczając przy tym pewne ludzkie granice.

Wygląda na to, że my ludzie, stworzyliśmy sobie akwarium, w którym jesteśmy stale pod ostrzałem sztucznej inteligencji – systemu, który nie ma skrupułów, uczuć i litości. Niczym Oko Saurona widzi wszystko, co robimy. Czy faktycznie chcemy żyć w takim świecie?

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów