Zapraszamy na wywiad z Aránzazu Rodríguez Mederos, która jest przedstawicielką grupy „O2 por la vida” działającej na terenie Gran Canarii. Tekst ten czytasz w ramach serii „Porozmawiajmy o ruchach ekologicznych na świecie”. Pozostałe wywiady znajdziesz TUTAJ.
LM: Jak powstała wasza grupa „02 por la vida”?
ARM: Wszystko zaczęło się od naszego założyciela Cristiana Brito. To on zainicjował działanie. Zaczął akcje lokalnie, na terenie swojej miejscowości na Gran Canarii. Przeszkadzało mu to, że przed budynkiem, gdzie mieszkał, kumulowały się śmieci. Zasypywały one całą okolicę. Cristian chciał zamienić wysypisko na zielone miejsce, które mogłoby służyć ludziom. Zaczął szukać pomocy. Na początku znalazł nas – aktywistów, którzy byli chętni do działania. Udało się także dostać dofinansowanie od miasta. Wspólnymi siłami stworzyliśmy na miejscu wysypiska ogród. Ogólnodostępny, tak żeby ludzie mogli korzystać z zielonego zakątka. Teraz mieszkańcy mogą przychodzić i sadzić roślinki. Akcja z ogrodem przyniosła świetny efekt. Więc postanowiliśmy rozszerzyć akcję, pociągnąć ją dalej. Zaczęliśmy robić eventy z sadzeniem drzew, prelekcje. Chcemy uświadamiać ludzi na temat środowiska, zanieczyszczenia i jak o nie dbać.
LM: Co chcecie przekazać nazwą grupy?
ARM: Nazywamy się „02 por la vida”, co oznacza „Tlen dla życia”. Sadząc drzewa, redukujesz ilość dwutlenku węgla w środowisku, a zwiększasz za to ilość tlenu. Naszym głównym celem jest zalesienie wyspy. Udało nam się już z małym, miejskim zakątkiem. Ale czeka na nas dużo więcej pracy.
LM: Logo grupy jest naprawdę piękne – drzewo, które stanowi część tlenu. Do tego faluje niczym morze. Cała grafika jest natomiast w morskich barwach. Czy te szczegóły mają znaczenie?
ARM: Tak, chcieliśmy wizualnie pokazać, co robimy, jako grupa. Dlatego zrobiliśmy burzę mózgów. To moim pomysłem było połączenie tlenu i drzewa. Więc mamy tu nasz cel – zalesienie wyspy. Do tego ważnym elementem jest kolorystyka. Wzięliśmy zielony kolor od drzewa i niebieski od otaczającego nas oceanu. Zmieszaliśmy je ze sobą i dlatego nasze logo ma turkusowy kolor.
LM: Mówi się, że Wyspy Kanaryjskie są rajem na ziemi. Co sądzisz na ten temat? Jakim problemom ekologicznym muszą stawić czoła Hiszpańskie wyspy?
ARM: Główny problemem jest zanieczyszczenie wybrzeża wyspy. Musimy zmagać się z zaśmiecaniem tych rejonów nie tylko przez mieszkańców. Bo plaże i wody są głównie degradowane przez turystów i statki. Do tego dochodzi problem deforestacji. Mamy bardzo małą wyspę, którą zamieszkuje aż milion mieszkańców. Wszędzie budują się hotele dla turystów, a my potrzebujemy domów. Budownictwo niszczy środowisko. A hotele powstają jak najbliżej linii wody. Wchodzą na piękne miejsca i je degradują. Właściciele tylko budują, degradują. Nikt z nich nie sadzi nowych drzew. Do tego też dochodzi duże zapotrzebowanie na energię. Jako wyspa, mamy możliwości pożytkowania energii słonecznej. W roku aż 294 dni jest słonecznych. Niestety nie używamy energii słonecznej. Możemy też pozyskiwać energię z fal, ale tego również nie robimy. Mamy wiatraki, ale jest to bardzo mały odsetek. A skorumpowany rząd nie chce wykorzystywać ekologicznych możliwości. Bo czerpią pieniądze z nieodnawialnych źródeł.
LM: W ofertach biur turystycznych możemy przeczytać, ze Kanary to ciepłe wyspy, gdzie słoneczna pogoda jest przez cały rok. Oferują one bujną, tropikalną roślinność oraz szerokie plaże pokryte wulkanicznym piaskiem. Jaki wpływ na środowisko wysp ma masowa turystyka? Zwłaszcza że sezon trwa cały rok?
ARM: Mieszkańcy wyspy nie mają z tym problemu. Jest to dla nas w porządku. Myślę, że to dlatego, że nie mamy ekonomiczno-społecznych problemów. Ale to tylko kwestia czasu. Będziemy je mieć, jeśli taka ilość turystów będzie ciągle, nieprzerwanie zalewać wyspę. Gran Canaria jest eksploatowana. Turyści przychodzą, ale nie dbają o oto, czy zostawią miejsce w takim samym stanie, w jakim je zastali. A dla mieszkańców wyspy turystyka jest głównym dochodem. Pchamy ją do przodu bez względu na konsekwencje dla środowiska.
LM: Masowa turystyka niesie ze sobą ogromną liczbę odpadów. Jak je utylizujecie na wyspie?
ARM: Na Gran Canarii mamy stację recyklingową. Ale osobiście uważam, że nie segregujemy wystarczająco. Nie mamy takiego rozwiniętego systemu jak Niemcy, lub inne rozwinięte kraje. To od nas, mieszkańców zależy, czy jest przeprowadzana segregacja. Jest sporo osób, które nie chcą sortować śmieci. Dlatego mamy pełno nieposegregowanych odpadów, których nie można już ponownie wykorzystać. Nie ma żadnej kary dla ludzi, którzy nie sortują śmieci. Do tego jeszcze dochodzi praca stacji recyklingowej. Pracownicy mówią, że są sobie w stanie poradzić z taką ilością odpadków, jaka jest produkowana na wyspie. Ale nikt tego nie sprawdza. A ja mam co do tego wątpliwości. Dużo ludzi mówi, że stacja nie jest w stanie sprostać ilości śmieci. Ale jaka jest prawda?
LM: Jesteście młodą, ale aktywną grupą. Jakie kolejne akcje planujecie?
ARM: Naszym celem jest nakłonienie głównego miasta na wyspie do segregacji kompostu. Mamy plan, żeby wybrać 50 domów. Połowę z bogatej dzielnicy i połowę z biednej. Każdemu gospodarstwu domowemu dać po 5-litrowym koszu na odpady zielone. Ich zawartość będziemy zbierać, żeby nawozić ogrody. Chcemy zrobić koło recyklingowe produktu. Owoc – skórka – nawóz – nowe drzewo z owocami i tak w kółko.
LM: Jak na wasze działanie reaguje lokalna społeczność?
ARM: Społeczność tak naprawdę nie rozumie głębi naszych działań. Nie rozumie, że są one niezbędne. Starają się wieść zielony tryb życia, bo uważają, że jest on potrzebny, a nie konieczny. Nie rozumieją, że jeśli nie weźmy pod opiekę planety, to będzie naprawdę niewesoło. Do tego firmy na wyspie często są „zielone” tylko dla zysku, a nie po to, by naprawić sytuację ekologiczną na Gran Canarii.
LM: A jak na wasze działanie reagują media i świat polityki?
ARM: Media nie rozmawiają o ekologii, bo społeczeństwo nie rozmawia o tym. Nie interesuje się ochroną środowiska. Jeśli chodzi o świat polityki, to rządzący patrzą tylko na swoje własne korzyści. Nie ważne, czego dotyczą łapówki – i tak je wezmą. Nawet jeśli skutek będzie niedobry dla środowiska, czy społeczeństwa. Trudno jest coś ruszyć. Nie mówię, że wszyscy politycy tak robią. Ale na przykład kilka lat temu Jose Maria Aznar wprowadził podatek od słońca. Ci ludzie, którzy chcieli kupić panele słoneczne, musieli dodatkowo zapłacić. Więc Hiszpanie zrezygnowali z energii słonecznej, bo stała się za droga. Mówi się, że podatek wszedł w życie, bo Jose Maria Aznar wziął łapówkę od elektrycznych potentatów. Jest to bardzo frustrujące. Jesteśmy w kraju, który prowadzi w odnawialnych źródłach energii. W światowej czołówce, która myśli i pracuje nad alternatywną energią, są nasi naukowcy. Ale możemy zrobić więcej jako kraj. Możemy być numerem 1 w Europie. Jesteśmy zdecydowanie w top 3 słonecznych państw na kontynencie. Każdy podróżuje do Hiszpanii dla słońca. Możemy to wykorzystać. Powinniśmy to wykorzystać.
LM: Czy jest coś, co chciałabyś przekazać czytelnikom NOWLeco?
ARM: Przestań uważać, że ekologia jest czymś, co robisz w czasie wolnym. Nie bądź zielony tylko na pokaz. Segregacja nie wystarczy. Wszyscy musimy się troszczyć o planetę. Musimy. To jest konieczność. Brzmi ekstremalnie, ale jest to prawdą. Jeśli sobie przekalkujemy wszystko, to ekologia jest potrzebna. Jeśli nie będziemy dbać o planetę – umrzemy. Teraz i tak już tylko walczymy o kontrolę nad zniszczeniami.