Ekologia

Ruchy ekologiczne w Serbii – wywiad z „Eko fun kamp”

Zaczynali jako grupa pięciu studentów. Nikt z nich nie miał zielonego pojęcia o tym, jak prowadzić NGOSa. A jednak dzisiaj, kilkanaście lat później działają na terenie Serbii, Gran Canarii i Niemiec, szerząc wiedzę na temat ochrony środowiska.

Bałkany, kojarzą się najczęściej z mieszanką różnych kultur, nietypowymi daniami, Jugosławią, czy wojnami. Jednak niewiele słychać o ochronie środowiska z tamtego rejonu świata. Dlatego zapraszamy na wywiad z Serbem Zoranem Mitroviczem, jednym z założycieli Eko fun kamp.

Tekst czytasz w ramach serii „Porozmawiajmy o ruchach ekologicznych na świecie”. Pozostałe wywiady znajdziesz TUTAJ.

 

LM: Skąd wziął się pomysł na Eko fun?

ZM: To było w roku 2011. Była nas piątka – sami studenci ekologii i biologii. Zauważyliśmy, że bycie eko w Serbii w tamtym okresie było niezwykle trudne. Chcieliśmy wieść ekologiczne życie, mieć pracę, podróżować, poznawać nowe kultury. Szukaliśmy więc zajęcia, które może to wszystko połączyć. I tym sposobem założyliśmy NGOSa. Robiąc to, nie wiedzieliśmy, czym jest działalność pozarządowa, ani nawet jakie prawo wobec niej obowiązuje. Ale i tak podjęliśmy się tego wyzwania. Sami studenci, bez żadnego doświadczenia w prowadzeniu działalności. I tak powstał Eko fun kamp.

LM: Co ma przekazać wasza nazwa?

ZM: Eko fun kamp to jest tylko skrót. Pełna nazwa jest dłuższa i bardziej skomplikowana. Po przetłumaczeniu oznacza „Zrzeszenie fanów obozów ekologicznych”. Eko jest w nazwie napisane po serbsku, przez „k”, a nie „c”. „Fun”, bo chcemy edukować przez zabawę. Chcemy zrobić coś przydatnego dla naszej społeczności. A „kamp”, bo działamy głównie w formie obozów.

LM: Jak wygląda Eko fun od środka?

ZM: Zakładając organizację, chcieliśmy, żeby działała inaczej, niż te dotychczas nam znane. Nie chcieliśmy podziałów na lidera, przewodniczącego itd. Chcieliśmy zabawy i poczucia koleżeństwa. Dlatego podziały mamy tylko na papierze. Głos każdego z nas liczy się tak samo.

LM: Jesteście małą grupą, ale robicie wielkie akcje, działacie międzynarodowo. Czy mógłbyś opowiedzieć o projekcie, który łączy Serbię, Gran Canarię i Niemcy?

ZM: Stworzyliśmy NGOSa, żeby pracować nad samorozwojem. Dlatego szukaliśmy wciąż nowych ścieżek, dla poszerzenia swoich umiejętności. Zwiększaliśmy pole działania. Pochodzimy ze środkowej Serbii, dlatego tam zaczęliśmy. A potem krok po kroczku. Najpierw byliśmy wspierani przez lokalną grupę dla młodych, potem urząd miasta. Zgłosiliśmy się do akcji krajowych. A potem po kilku latach rozwoju, staliśmy się częścią Erasmusa oraz międzynarodowych wolontariatów. Aktualnie prowadzimy dwa projekty z Unii. Polegają one na zaangażowaniu młodych ludzi z Serbii, Gran Canarii oraz Niemiec do ekologicznych działań, tworzenia zielonych społeczności. Jako Eko fun kamp mamy przez następne dwa lata wsparcie Komisji Europejskiej, a po tym czasie przedstawimy im wyniki naszych działań.

Sprawdź także: Ruchy ekologiczne na Wyspach Kanaryjskich – wywiad z „O2 por la vida” – Nowl

LM: Co dla was, jako organizacji, oznacza współpraca z Unią Europejską?

ZM: Po pierwsze uważam, że Erasmus jest bardzo dobrym i wartościowym programem, który wprowadziła Unia Europejska. Łączy on ludzi z całej Europy i krajów partnerskich. Każdy tych obywateli może wystąpić z planem, pomysłem na zmiany. Unia bardzo inwestuje w takie rzeczy. A program wolontariacki dał mi ciężką pracę i pomysły i zmienił moje postrzeganie świata. Pozwolił się rozwinąć.

LM: Jakie macie plany na przyszłe działania?

ZM: Przez lata Eko fun rozwijał się w różnych kierunkach. Będę szczery. Chciałbym zobaczyć organizację, jako społeczność dającą wsparcie i pomoc dla ludzi. Która osiąga swoje cele. Chcemy dalej edukować, pracować na zrównoważonym rozwojem, otwierać nowe eko-społeczności.

LM: Czy widzisz efekty waszych działań?

ZM: Tak, widziałem już je wiele razy. Powstaliśmy w 2011, a już w 2014 roku zostaliśmy zaproszeni na ważne posiedzenie rady miasta dotyczące nowych zabudowań w mieście. Nasza opinia zaczęła się liczyć. Wzięliśmy udział w spotkaniu. W naszej grupie byli – i nadal są – prawnicy, informatycy, ekonomiści i ludzie z naprawdę różnych dziedzin. Skrytykowaliśmy plany zabudowy biurowej na obszarze miasta i zatrzymaliśmy projekt. Zwykle rządzący budują, jak im się podoba, idą za głosem pieniądza. Nie patrzą, jak projekt wpłynie na przyrodę, czy mieszkańców, o ile w ruch pójdą łapówki. Tym razem tak nie było. Wywarliśmy presję, poszliśmy do mediów i innych społeczności pro-ekologicznych. Plany rozbudowy nigdy nie zostały zrealizowane. Cieszę się, że budujemy społeczność, dla której przyroda jest ważniejsza niż pieniądze.

LM: W jaki sposób reaguje na wasze akcje społeczeństwo, jak media? Czy świat polityki jakoś odnosi się do waszych działań?

ZM: Mamy duże wsparcie w społeczności. Jeśli chodzi o media, to jest to coś, do czego musimy bardziej się przyłożyć. Wiadomości przechodzą w Serbii przez duży przesiew i naciski. Wolne, lokalne media pozwalają na przekaz do społeczności. Mamy z nimi dobry kontakt od ostatnich 7 lat. Sęk w tym, że co jakiś czas musimy coś komunikować o projektach, czy planach do szerszego grona odbiorców. Żeby zachęcić ludzi, poszukać wsparcia. Jeśli chodzi o wyższe poziomy, regionalne i krajowe jest już dużo gorzej z obiegiem informacji. Dobrze, że mamy teraz dobrą wymianę wiadomości lokalnej, tu nasza opinia się liczy.

LM: W Polsce najczęściej mówi się o Serbii w kontekście podróży na Bałkany. Jednak nie porusza się w ogóle tematu ochrony środowiska na terenie twojego kraju. Czy uważasz, że Serbia jest ekologiczna?

ZM: Ekologia w moim w moim kraju była ignorowana i marginalizowana. Jednak zmieniło się to wraz ze staraniami o wejście do Unii Europejskiej. Wymusza to na moim kraju, kroki pro-ekologiczne. Zaczyna przykładać uwagę do środowiska i dbać o nie, choć odrobinę bardziej. I tak się dzieje od jakiś czterech, czy pięciu lat. Połowa społeczeństwa to popiera, połowa nie. Serbia nie jest ekologicznym krajem, ale presja NGOSów i Unii pozwala na zmiany. Mój kraj może stać się zielony, tylko musi zmienić prawo. Przynajmniej część, bo niektóre artykuły prawne są ostrzejsze od Europejskich standardów.

LM: Jakie problemy ekologiczne dotykają Serbię? Czy są kroki do tego, by się z nimi uporać?

ZM: Największy problem mamy z utylizacją odpadów. Dotyczy on każdej części kraju, bez wyjątku. Szczególnie problematyczne jest to zagadnienie na południu, gdzie ludzie są mniej świadomi i wyedukowani ekologicznie. Segregacja odpadów tam nie istnieje. Eko fun kamp chce właśnie temu zaradzić. Trudno jest zmienić przyzwyczajenia starszych osób, dlatego skupiamy się na dzieciach. Tak, żeby wyrastały w świadomości ekologicznej i mogły w przyszłości zmienić tan kraj. Edukacja jest kluczem do zmian, szczególnie jeśli chodzi o utylizacje odpadów w Serbii.

LM: W styczniu 2022 roku rząd Serbii postanowił zaaprobować żądania aktywistów klimatycznych i zerwał współpracę z brytyjsko-australijskim koncernem wydobywczym Rio Tinto. Czy można mówić o dialogu między aktywistami a politykami najwyższego szczebla? Czy jest to tylko wyjątek?

ZM: Niestety jest to polityczna gra. Zbliżały się wybory i „zerwanie” współpracy z Rio Tinto było częścią kampanii. I wielkim kłamstwem. Współpraca nie została zerwana, a zamrożona. Po jakimś czasie rząd wróci do współpracy z koncernem. I tak będzie przed każdymi wyborami. Historia się będzie powtarzała. Mam nadzieję, że media będą pokazywały prawdziwy obraz sytuacji. W kraju odbywają się protesty przeciwko wydobyciu węgla. Oczywiście jako kraj chcemy być częścią Europejskiej rodziny i nie chcemy paliw kopalnianych na naszym terenie, szczególnie z tak złą reputacją. Z drugiej strony część społeczeństwa myśli sobie „a co tam, wybudujmy kopalnie. W końcu nie jesteśmy częścią Unii”. Do tego dla Serbii aktualnie odejście od węgla jest bardzo problematyczne. Zobaczymy, jak cała sytuacja się rozwinie.

Sprawdź także: „Niemieckie ruchy ekologiczne – wywiad z Ende Gelände”

LM: Twoim zdaniem, jak by miała wyglądać idealna sytuacja ekologiczna w Serbii?

ZM: Trzymamy się zasad, segregujemy odpady i dajemy ludziom robić ich pracę. Edukacja ekologiczna zaczyna się już w szkołach i przybiera formę atrakcyjną dla dzieci – ćwiczenia, warsztaty, czy gry.

LM: Czy jest coś, czym chciałbyś się podzielić z czytelnikami NOWLeco?

ZM: Pamiętajcie, że jesteśmy osobami, które mogą uratować planetę. Szczególnie osoby, które są częścią ekologicznych ruchów. Ci, którzy sadzą dzisiaj drzewa, chociaż nigdy nie usiądą w nich cieniu – oni zrozumieli sens życia. Bo my tworzymy planetę dla przyszłych pokoleń. Musimy kontynuować edukację. Pokojowe zmiany. Pokazać, że jest inne życie. Zielone. Szanujące przyrodę. To jest wszystko na nas. I chce ci powiedzieć – zacznij od siebie. Wyczyść swój dom, ogród. To jest duży krok. Dziękuję wam za uwagę.

 

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów