Transfer last minute z Serie B do Ekstraklasy
Jeszcze tydzień temu nasze zestawienie prawdopodobnie zaczęlibyśmy od Bartosza Salamona, który jednak po 14 latach spędzonych w Italii postanowił wrócić do Ojczyzny i podpisać kontrakt z Lechem Poznań. Liczby polskiego obrońcy są jednak warte odnotowania. W Serie B Salamon rozegrał aż 139 spotkań, w których strzelił 9 bramek. Oprócz tego grając w barwach Frosinone i Spal (z którego odszedł do Lecha za darmo, mimo, że według transfermarkt był wyceniany na 400 tys. euro) Polakowi udało się zgromadzić 66 spotkań na poziomie Serie A. Salamon w Lechu Poznań powinien więc zostać prawdziwym liderem defensywy i szybko stać się czołowym obrońcą PKO BP Ekstraklasy.
W drodze do Serie A
Kibice chcący monitorować formę naszych rodaków grających na Półwyspie Apenińskim, w większości przypadków mogą niestety opierać się tylko na relacjach tekstowych i skrótach. Jeśli bowiem ktoś zadaje sobie w tym momencie pytanie – „gdzie oglądać Serie B?”, to musimy Was rozczarować – żadna telewizja w Polsce nie posiada obecnie praw do pokazywania tej ligi (dla najmłodszych kibiców może to szok, dla tych wychowanych na 820 stronie Telegazety – normalka). Na szczęście mamy solidne podstawy by spodziewać się powiększenia i tak już licznej polskiej kolonii w Serie A w następnym sezonie. Jeśli spojrzymy bowiem na tabelę Serie B, to obecnie na 8 pierwszych pozycji dających możliwość awansu (2 pierwsze drużyny awansują bezpośrednio, pozostałe 6 rywalizuje w play-offach), połowa z nich jest zajęta przez zespoły z Polakami w składzie.
Po 17 kolejkach (czyli niemal na półmetku sezonu) liderem Serie B jest Empoli, w którego barwach gra Szymon Żurkowski. No właśnie, gra. Od pewnego czasu popularny „Zupa” łapie coraz więcej minut, regularnie pojawiając się także w pierwszym składzie drużyny prowadzonej przez trenera Alessio Dionisiego. A mówimy przecież o piłkarzu, który odchodząc z Górnika Zabrze do Fiorentiny miał opinię jednego z największych talentów polskiej piłki, co potwierdzał swoją grą w Ekstraklasie oraz młodzieżowej reprezentacji Polski. Pierwszy rozdział książki „Żurkowski w Serie A” nie był jednak delikatnie mówiąc zbyt udany. Zaledwie dwukrotne pojawienie się na boisku w barwach Fiorentiny i szybkie wypożyczenie do Empoli to nie był szczyt marzeń Żurkowskiego. Co gorsza, przez długi czas wydawało się, że poziom Serie B to też zbyt wysokie progi. I kiedy już powoli wszyscy godzili się z myślą o kolejnym młodym zdolnym Polaku, który nie przebił się za granicą.. w samej końcówce ubiegłego roku nastąpił delikatny przełom. Od grudnia Żurkowski nie pojawił się na boisku tylko w jednym z ośmiu rozegranych przez Empoli meczów, do tego aż w pięciu z nich znalazł się w podstawowym składzie. Warto przypomnieć w tym miejscu, że Polak formalnie wciąż jest zawodnikiem mającej swoje problemy Fiorentiny. Wciąż młody (24 lata) i regularnie grający w Serie B Żurkowski wciąż ma szansę na zaistnienie w poważnej piłce, jeśli Empoli wywalczy awans lub upomni się o niego Fiorentina. Bardzo kibicujemy temu chłopakowi, po pierwsze aby pokazał, że najgorszy okres w karierze już za nim, a po drugie żeby udowodnił, że Polacy w Serie B mogą się rozwijać i wypływać na jeszcze szersze wody.
Tuż za plecami Empoli, na drugim premiowanym bezpośrednim awansem miejscu w tabeli Serie B znajduje się Salernitana, barwy której reprezentują Patryk Dziczek i Tomasz Kupisz. Kariera pierwszego z nich do września ubiegłego roku wyglądała niemal wzorowo. Wychowanek Piasta Gliwice przewyższał poziomem Ekstraklasę, wydatnie pomógł swojemu macierzystemu klubowi w zdobyciu sensacyjnego Mistrzostwa Polski, po czym w sierpniu 2019 roku podpisał kontrakt z Lazio Rzym. Klub ze stolicy Włoch natychmiast jednak wypożyczył piłkarza do Salernitany, wierząc że Dziczek w Serie B będzie miał więcej okazji do regularnej gry. Ten pomysł okazał się strzałem w 10-tkę. Choć młodzieżowy reprezentant Polski na początku doznał kontuzji, to po powrocie bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie i przez długi czas był jednym z kluczowych graczy dla trenera Fabrizio Castoriego. Dobra karta odwróciła się jednak pod koniec września ubiegłego roku, gdy polskie media sportowe zelektryzował komunikat: „Dziczek zasłabł na treningu”. Wszyscy obawiali się najgorszej diagnozy, czyli konieczności zakończenia kariery. Na szczęście okazało się, że piłkarz nie cierpi na żadną poważną chorobę i niedługo potem wrócił do gry. Od tego czasu Dziczek gra nieco mniej, wciąż jednak pojawia się na boisku niemal w każdym meczu Salernitany i należy spodziewać się, że przy ewentualnym awansie do Serie A Dziczek wciąż będzie pełnił ważną rolę w zespole, co jest niezwykle ważne w kontekście dalszego rozwoju i ewentualnego powrotu 23-latka do Lazio.
Równie ważną rolę w obecnym sezonie odgrywa w Salernitanie Tomasz Kupisz. A może to już „Tommaso Cuppisso”? Nie byłoby to specjalnie dziwnie, bowiem po 8 latach spędzonych w Italii i zaliczeniu w tym czasie DZIESIĘCIU klubów, Kupisz ma pełne prawo czuć się mentalnie Włochem. Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że jego kariera potoczyła się dokładnie tak jak sobie tego życzył. Już jako 17-latek wyjechał na Wyspy do drużyny Wigan, gdzie jednak grał głównie w rezerwach. Po powrocie do Polski i 4 latach gry w Jagiellonii Białystok (gdzie spotkał się m.in. z Kamilem Grosickim) Kupisz przeniósł się na Półwysep Apeniński, gdzie co prawda grał przede wszystkim na zapleczu Serie A, ale w każdym klubie regularnie pojawiał się w pierwszym składzie. Wszyscy kolejni Polacy w Serie B mogą więc traktować Kupisza jako dobrego ambasadora naszego kraju. W tym sezonie Kupisz osiadł w Salernitanie, czym dostarczył kolejnych argumentów kibicom uważającym go za piłkarza – podróżnika. Kupisz jednak od początku sezonu jest podstawowym zawodnikiem swojego zespołu, strzelił 3 bramki w 16 meczach i jest jednym z architektów tak wysokiej pozycji Salernitany w tabeli. Kupiszowi jako 31-latkowi ciężko będzie o transfer do Serie A, jednak w przypadku wywalczenia awansu możliwość zagrania przeciwko Milanowi czy Juventusowi byłaby dla niego wielką nagrodą i potwierdzeniem, że wybór kariery Polaka w Serie B był słuszny.
Polacy w zespołach spadkowiczów z Serie A
Bartosz Salamon wrócił do Polski, jednak w drużynie Spal wciąż obecny jest Jakub Iskra. O 19-latku zrobiło się głośno 26 lipca ubiegłego roku, gdy zadebiutował w Serie A w meczu z Torino, stając się najmłodszym Polakiem w Serie A. Media opisywały wtedy Iskrę jako niezwykle dynamicznego prawego obrońcę, który we Włoszech może powtórzyć historię Piotra Zielińskiego i w przyszłości zostać reprezentantem Polski. I chociaż ciężko oczekiwać, że Iskra żałuje opuszczenia Pogoni Szczecin i wyjazdu do Włoch, to jednak obecny sezon jest dla Polaka prawdziwą lekcją pokory. W obecnym sezonie ani razu nie zobaczyliśmy Iskry w Serie B, jego jedyną aktywnością są 4 występy w drużynie Spal U-19. Iskra jest także młodzieżowym reprezentantem Polski, jednak ostatni mecz w biało-czerwonych barwach rozegrał we wrześniu ubiegłego roku, w zremisowanym 1:1 starciu z Niemcami. Po spadku w zeszłym roku, w tym sezonie Spal ma realne szanse na szybki powrót do Serie A. Ciężko więc spodziewać się wielu szans dla młodego Polaka, dla którego jedyną drogą rozwoju jest regularna gra. Być może niedługo będziemy więc świadkami transferu bądź wypożyczenia.
Innym zeszłorocznym spadkowiczem, który ma ambicje na natychmiastowy powrót do Serie A jest Lecce. W osiągnięciu celu mają pomóc dwaj nasi rodacy, Mariusz Stępiński i Marcin Listkowski. Pierwszy z nich występuje na włoskich boiskach już od 4 lat, jednak obecny sezon jest dla Stępińskiego pierwszym w Serie B. Wcześniej, grając przez 3 sezony w klubach z Verony (Hellas i Chievo), 26-letni napastnik co prawda nie pojawiał się regularnie w pierwszym składzie, ale całkiem nieźle spisywał się w roli jokera, w efekcie czego Stępiński w Serie A może sie pochwalić dorobkiem 14 bramek. W październiku ubiegłego roku napastnik udał się na wypożyczenie do występującego szczebel niżej Lecce i była to dobra decyzja. Stępiński w Serie B w końcu zaczął grać regularnie, od momentu przyjścia do Lecce nie opuścił żadnego meczu ligowego. W 16 występach trafił do siatki 4 razy, dorzucił też bramkę w przegranym meczu Pucharu Włoch przeciwko Torino. Lecce gra w systemie na dwóch napastników, i trzeba obiektywnie przyznać, że głównym snajperem tej drużyny jest Massimo Coda, który z 10 bramkami jest obecnie liderem klasyfikacji strzelców. Statystyki Stępińskiego w Serie B pokazują jednak, że jest on ważnym ogniwem swojego zespołu. Wydaje się więc, że 26-latek w przyszłości może jeszcze pokazać się na boiskach Serie A.
Pewnej pozycji w pierwszym składzie Lecce nie ma za to Marcin Listkowski. 23-latek pojawił się jednak na boisku w każdym z ostatnich 10 meczów swojej drużyny, co należy odbierać pozytywnie w kontekście przyszłości. Listkowski to kolejny po Jakubie Iskrze Polak w Serie B, który na Półwysep Apeniński udał się z Pogoni Szczecin. Jego transfer był sporym zaskoczeniem, bowiem jak na ofensywnego zawodnika, liczby Listkowskiego w jego ostatnim sezonie w Ekstraklasie nie były szczególnie imponujące. 2 bramki i 3 asysty w 32 meczach wystarczyły jednak, aby zwrócić na siebie uwagę Lecce. We Włoszech Listkowski zanotował jak dotąd jedną asystę w 14 meczach, a na boisku pojawia się głównie wchodząc z ławki. Mimo tego trener Eugenio Corini widzi w nim potencjał. W walce o awans solidny rezerwowy bez wątpienia może okazać sie niezwykle przydatny.
Trzeci ubiegłoroczny spadkowicz to Brescia, w barwach której występują Filip Jagiełło i Jakub Łabojko. Pierwszy w nich pomimo młodego wieku (24 lata) ma już za sobą 81 występów w Ekstraklasie (w barwach Zagłębia Lubin), a także 11 meczów w Serie A w barwach Genoi. Jagiełło pełnił tam raczej funkcję zmiennika, co nie przeszkodziło mu w zaliczeniu dwóch asyst, w tym jednej w prestiżowym meczu – derbach Genui z Sampdorią. Pomimo tego zdecydowano się go wypożyczyć do występującej poziom niżej Brescii. Jagiełło w Serie B zadebiutował w 6 kolejce w starciu z Entellą, i od tego czasu pojawiał się już na boisku w każdym meczu Brescii, notując łącznie w 13 meczach 3 bramki i 1 asystę. Spore doświadczenie w młodym wieku to spory atut polskiego pomocnika, który niewątpliwie ma potencjał na występy w Serie A. Najpierw czekamy jednak na ustabilizowanie formy i regularną grę Polaka w Serie B.
Jakub Łabojko był bohaterem jednego z bardziej zaskakujących transferów ubiegłego lata. Po pierwszym udanym sezonie w barwach Śląska Wrocław młody pomocnik postanowił „kuć żelazo póki gorące”, skorzystać z oferty Brescii i tym samym dołączyć do grona Polaków w Serie B. Czas pokazał, że Łabojko poradził sobie całkiem dobrze na tak głębokiej wodzie. Od czasu debiutu w Serie B Polak nie pojawił się na boisku tylko w jednym spotkaniu, choć trzeba przyznać, że Łabojko nie jest „pewniakiem” do pierwszego składu Brescii. Wciąż czekamy na pierwszą bramkę i asystę Polaka w Serie B, co na pewno podniosłoby jego morale i pozycję w oczach trenera Davide Dionigiego.
Walczyć o awans i utrzymanie. Jednocześnie.
W Serie B termin „drużyna środka tabeli” właściwie nie istnieje. Na 20 grających zespołów, na koniec rozgrywek aż 8 wciąż będzie miało szansę na awans do Serie A, 3 spadną bezpośrednio, a kolejne dwie będą walczyć o utrzymanie w barażach. W tej chwili różnica punktowa między ósmym Frosinone a szesnastą Cosenzą wynosi 10 punktów, a do końca pozostało jeszcze aż 21 kolejek. Granica jest więc bardzo cienka.
Ostatnie premiowane grą w play-offach miejsce zajmuje obecnie Frosinone z Piotrem Parzyszkiem i Przemysławem Szymińskim w składzie. Pierwszy z nich trafił do Włoch we wrześniu ubiegłego roku i po kilku wejściach z ławki szybko stał się zawodnikiem pierwszego składu. Można było tego oczekiwać, bowiem odchodząc z Piasta Gliwice, Parzyszek miał opinię jednego z najlepszych napastników Ekstraklasy, w której w 74 meczach zdobył 21 bramek. Jak dotąd na boiskach Serie B Parzyszek także spisuje się solidnie, w 13 meczach zdobywając 4 bramki i 1 asystę. Jak widać dość szybko udało mu się przestawić na włoską intensywność treningów, na którą wyraźnie wskazywał w słynnym wywiadzie udzielonym w październiku „Przeglądowi Sportowemu”, atakując przy tym trenera Piasta, Waldemara Fornalika. Pozostaje zatem życzyć, aby Parzyszek w Serie B nie przestawał trafiać, co być może w przyszłości da mu przepustkę na kolejny szczebel piłkarskiej kariery.
Regularnej gry Parzyszka we Frosinone można było się spodziewać, ale to co, jak radzi sobie w Serie B Przemysław Szymiński należy traktować jako dość niespodziewaną historię. Bycie przez 3 sezony podstawowym obrońcą średniaka Ekstraklasy, jakim jest Wisła Płock, niekoniecznie musi zwiastować sukcesy za granicą. Szymiński jednak radzi sobie we Włoszech nadspodziewanie dobrze. Po dwóch sezonach regularnej gry w Palermo i wygaśnięciu kontraktu zainteresowało się nim Frosinone, i w chwili obecnej Polak jest prawdziwym liderem defensywy tego zespołu. W ostatnich 9 meczach Szymiński za każdym razem wychodził w podstawowym składzie i tylko raz został zmieniony. Warto dodać, że w obecnym sezonie Polak obejrzał tylko jeden żółty kartonik, a od początku gry we Włoszech ma ich zaledwie 6 i ani jednej czerwonej kartki, co jak na środkowego obrońcę jest wynikiem wręcz rewelacyjnym. W obecnych rozgrywkach dorzucił też jedną bramkę. Nie wiemy czy 27-latek zagra jeszcze na wyższym poziomie, czy po prostu w Serie B Szymiński odnalazł swoje miejsce w piłkarskim świecie, ale jego historia pokazuje, że nawet solidny piłkarz z Ekstraklasy może sobie poradzić za granicą.
Kolejnym przykładem zawodnika, który nie wyróżniał się specjalnie w Ekstraklasie, a mimo to dołączył do grona Polaków w Serie B jest były napastnik Rakowa Częstochowa, Sebastian Musiolik. 25-latek już po pierwszym pełnym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce został wypożyczony do drużyny Pordenone, w której zadebiutował w drugiej kolejce obecnego sezonu w meczu przeciwko Vicenzie. Od tego czasu Musiolik nie pojawił się na boisku tylko w dwóch spotkaniach, strzelając 2 bramki w 14 rozegranych meczach. Ciekawostką jest fakt, że swoją pierwszą bramkę w Serie B Musiolik strzelił ratując w doliczonym czasie gry remis w meczu z Chievo, a kolejną (i na razie ostatnią) zdobył w.. 17 sekundzie meczu z Monzą. Jak na razie na poziomie Serie B Musiolik spisuje się podobnie jak cała drużyna Pordenone – w kratkę. Czekamy więc na kolejne gole i wejście na stałe do pierwszego składu swojego zespołu.
Razem z Musiolikiem w barwach Pordenone występuje także Adam Chrzanowski. 22-letni obrońca nie zrobił wielkiej kariery w Polsce. Będąc zawodnikiem Lechii Gdańsk był wypożyczany na zaplecze Ekstraklasy (Wigry Suwałki i Miedź Legnica),a gdy ekipa znad morza postanowiła nie przedłużać z nim kontraktu, niespodziewanie o Polaka upomniał się zespół z Serie B. Tutaj jednak Chrzanowski również nie odgrywa wielkiej roli. Do Pordenone dołączył w lipcu ubiegłego roku, a zadebiutował dopiero 2 miesiące później w meczu Pucharu Włoch przeciwko drużynie Casarano. Od tego czasu Chrzanowski w Serie B rozegrał zaledwie 4 spotkania, 3-krotnie wychodząc na boisko w pierwszym składzie. Ciężko oczekiwać by w najbliższym czasie sytuacja polskiego obrońcy uległa poprawie.
Jak w obecnym sezonie wypadają Polacy w Serie B? To nazwisko znane każdemu kibicowi w Polsce. Uczestnik Mundialu 2018 w biało-czerwonych barwach w 2012 roku odszedł z Jagiellonii Białystok do Padovy, i od tego czasu nawet na chwilę nie opuścił Włoch. Trzeba przyznać, że Cionek stał się solidną marką w Italii, mówimy bowiem o piłkarzu, który zagrał aż 108 meczów w Serie A. Po zeszłorocznym spadku z drużyną Spal, Cionek nie znalazł jednak zatrudnienia na najwyższym poziomie rozgrywkowym, i ostatecznie wylądował w zespole Regginy. Jak można się domyślić, w Serie B Cionek nie miał większych problemów z wywalczeniem miejsca w pierwszym składzie. W obecnym sezonie Brazylijczyk z polskim paszportem rozegrał w barwach Regginy 13 spotkań, w których nie strzelił żadnej bramki, ale zarobił jedynie 2 żółte kartki, co jest dobrym wynikiem biorąc pod uwagę, że w poprzednich dwóch sezonach w Serie A łapał ich ponad 10. 34-letni Thiago Cionek w Serie B najprawdopodobniej chciałby zakończyć swoją bogatą i kolorową karierę, kibicujmy więc Regginie, aby zdołała się utrzymać na tym poziomie.
Ostatnim zawodnikiem, którego należy wspomnieć w zestawienie „Polacy w Serie B” jest Paweł Jaroszyński. Choć jest on 8 lat młodszy od Thiago Cionka, to ich kariery wyglądają wręcz bliźniaczo. Jaroszyński po 4 latach gry w Cracovii (w trakcie których wystąpił 62 razy w meczach Ekstraklasy) również wyjechał do Włoch, konkretnie do zespołu Chievo Verona, w barwach którego rozegrał 30 meczów w Serie A. Następnie Polak został kupiony przez Genoę, w której jednak nawet nie zadebiutował, natychmiast będąc wypożyczonym najpierw do Salernitany, a następnie do Pescary, barwy której reprezentuje do dziś. W obydwu klubach grających na poziomie Serie B Jaroszyński szybko potrafił się zadomowić w wyjściowej 11-tce. W obecnym sezonie Polak 14 razy pojawił się na boisku w meczach ligowych, a z ławki wszedł tylko raz w meczu ze swoim byłym pracodawcą z Verony w pierwszej kolejce. Pescarę najprawdopodobniej czeka walka o utrzymanie, ale Jaroszyński oficjalnie wciąż jest piłkarzem Genoi, można więc się spodziewać, że nawet w przypadku spadku Pescary, reputacja jaką wyrobił sobie Jaroszyński w Serie B pozwoli mu pozostać na tym poziomie.
Skieruj wzrok na Serie B!
14 nazwisk, 14 różnych piłkarskich historii. Polacy w Serie B piszą znaczącą opowieść w dziejach polskiej piłki, a biorąc pod uwagę, jak dobrą opinią cieszą się w Italii, można oczekiwać kolejnych zawodników próbujących zawojować Półwysep Apeniński. Internet daje obecnie możliwości, żeby oglądać Serie B, choćby z włoskim komentarzem. Kibicu, jeśli uważasz się za fana polskiej piłki, dodaj Serie B do swoich ulubionych lig i bądź na bieżąco z wynikami biało-czerwonych!