lifestyle

Świnia (2021) – złudzenie pięknej uczty [RECENZJA]

Debiut reżyserski Michaela Sarnoskiego z Nicolasem Cagem w roli głównej jest filmem dzielącym krytyków oraz fanów kontrowersyjnego aktora. Świnia hipnotyzuje brakiem pośpiechu i ujmującym podejściem do ludzkiej natury, ale pozostawia widza pragnącego czegoś więcej.

Świnia – u źródeł powstania filmu

Autor scenariusza i reżyser – Michael Sarnoski – wychował się w Wisconsin i nigdy nie brał pod uwagę możliwości osiągnięcia sukcesu w przemyśle filmowym. Po ośmiu latach spędzonych w Los Angeles, w trakcie których napisał kilka scenariuszy, jeden z jego projektów zainteresował agencję reprezentującą Cage’a. Aktor po przeczytaniu scenariusza zadeklarował chęć udziału w przedsięwzięciu, co było kluczowe dla zdobycia funduszy potrzebnych na realizację pomysłu Sarnoskiego.

Akcja filmu ma miejsce w Portland, w stanie Oregon. Przyroda tego północno-zachodniego stanu jest niesamowicie zróżnicowana. Znajdziemy tam majestatyczny brzeg Oceanu Spokojnego, nieprzyjazne tereny pustynne, a także na pozór wciąż nieokiełznane lasy. To właśnie wśród prastarych, oregońskich drzew poznajemy Robina Felda (Nicolas Cage) – byłego szefa kuchni, a obecnie pustelnika, żyjącego z zbierania niezwykle cennych w lokalnym przemyśle restauracyjnym trufli. Jego spokojna egzystencja zostaje brutalnie zakłócona przez bliżej nieokreślonych intruzów, którzy porywają towarzyszkę Roba – specjalizującą się w tropieniu trufli świnię. Zraniony emocjonalnie i fizycznie Rob wyrusza na poszukiwania zwierzęcia.

Wielki potencjał

Świnia to niskobudżetowy film niezależny, który sprawdza się na wielu płaszczyznach. Pierwsza część zatytułowana „Rustykalna tarta grzybowa” buduje obraz świata, w którym przyszło żyć głównemu bohaterowi. Dźwięki natury, ruch kamery oraz smutek w oczach Cage’a budzą respekt i wskazują widzowi miejsce człowieka w majestatycznym ogromie przyrody. Widać tu inspirację takimi filmami, jak „Wszystko za życie” Penna oraz „Truposzem” Jarmusha.

Pierwszy seans zaintrygował mnie stylem, tematyką i kreacją Cage’a. Łatwo zrozumieć, dlaczego Nick zdecydował się na tę rolę. Rob to znakomita postać: mnich-filozof, praktykujący buddysta oraz człowiek z ogromnym bagażem traumatycznych doświadczeń. Jest pełen tajemniczości i czułości, ze śladami stłumionej rozpaczy oraz wściekłości. Z każdym upływającym kwadransem, Rob w wyniku powrotu do społeczeństwa jest zmuszony do używania słów i komunikowania się z innymi, co wymaga cierpliwości, gdyż jego pierwszym wyborem jest cisza i milczenie. Ten kontrast został dobrze wykorzystany przez reżysera, który stara się zestawić ze sobą uciążliwość i zepsucie miasta z uspokajającym lasem.

Drugie podejście do Świni przyniosło wątpliwości. Jestem przekonany, że każda historia jest warta opowiedzenia, lecz nie mogę przekonać się do pustelnika wyruszającego na poszukiwanie świni. Za każdym razem, gdy Rob wspomina zwierzę, natychmiastowo trzeźwieję i zaczynam kwestionować moje filmowe wybory. Świnia trwa allenowskie 90 minut, co powinno spotkać się z moją ekscytacją. Niestety tak się nie dzieje. W drugiej części filmu, brakuje dodatkowych 30 minut, które z przyjemnością spędziłbym głębiej eksplorując przeszłość Roba lub podziwiając jego kulinarny warsztat.

Gotowanie, wino i Nicolas Cage

Na przestrzeni filmu dowiadujemy się, że Robin Feld był niegdyś najbardziej cenionym szefem kuchni w Portland. Jego umiejętności obserwujemy już na początku, gdy przygotowuje tartę w swojej leśnej chacie. Jego ruchy są staranne i wyrachowane. Traktuje każdy składnik z szacunkiem, jakim nie obdarowuje większości ludzi. Kunszt Roba zostaje wystawiony na próbę w końcowej części filmu, gdy Feld przyrządza kolację będącą emocjonalnym wyzwaniem dla wpływowego Dariusa (Adam Arkin). W scenie ujmuje dbałość o dopasowanie odpowiedniego wina do wyrafinowanego posiłku. Oregon, a w szczególności zapierająca dech w piersiach Dolina Willamette, słynie z produkcji fenomenalnego Pinot Noir, którego klasa oraz szlachetna złożoność mogą konkurować z jego burgundzkimi odpowiednikami. W scenie, gdy Rob łapczywie wypija kieliszek czerwonego Pinot, w moim gardle poczułem intensywną żurawinę oraz przejrzałe truskawki z wciąż wyczuwalnym aromatem ziemi – charakterystyczne cechy oregońskiego wina czerwonego.

Świnia – czy warto?

Zdaję sobie sprawę, że to film dla niewielkiej publiczności. Świat w Świni jest smutny, momentami męczący, okrutny i opustoszały – zupełnie, jak świat każdego z nas. Świnia niespodziewanie wzrusza jako błyskotliwa wizytówka wyjątkowości Cage’a. Pod koniec poruszającego monologu o aspiracjach, ulotnej naturze sukcesu i wszystkim, co pomiędzy, Robin wypowiada te słowa do szefa kuchni modnej restauracji: „Nie mamy zbyt wielu rzeczy, na którym tak naprawdę nam zależy”. Niezależnie od tego, czy będą to trufle, zwierzęcy towarzysze, czy coś zupełnie innego, wszyscy powinniśmy mieć szczęście troszczyć się o coś tak bardzo, jak Robin troszczy się o swoją świnię.

Ocena emocjonalnego kinomana: 6,8/10

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów