Sport Sporty walki

Wiktoria Czyżewska przyszłą mistrzynią UFC? – wywiad

Wiktoria Czyżewska to zaledwie 17-letnia zawodniczka MMA, będąca reprezentantką klubu Brawler Końskie. Na zawodach amatorskich zdobywała już tytuły mistrzyni Polski m.in. w kickboxingu i grapplingu, a obecnie można oglądać ją na galach organizacji Thunderstrike Fight League (TFL). Nie boi się jednak mówić głośno, że jej aspiracje sięgają dużo wyżej.

Karol Kusztal: Wiktoria, jesteś już mistrzynią Polski i Europy w różnych sztukach walki, od kickboxingu po grappling, masz za sobą walki w poważnej federacji MMA jaką jest TFL, pod swoje skrzydła w swoim projekcie „MMA Familia” wziął Cię sam Artur „Kornik” Sowiński. Przy tym wszystkim masz dopiero 17 lat. Ciężko utrzymać pokorę przy takim paśmie sukcesów? Nie masz czasem wrażenia że to wszystko dzieje się za szybko? 

Wiktoria Czyżewska: Staram się podchodzić do tego z chłodną głową. Wszystko mogłoby toczyć się jeszcze szybciej, ja jednak chcę prowadzić swoją karierę na zasadzie „step by step”. Między innymi dlatego wciąż walczę w formule „semi-pro”, zamiast wchodzić już w walki zawodowe. Oczywiście, czasem moje ego bierze górę, ale raczej pamiętam o tym, że jestem młoda i mam dużo czasu żeby osiągnąć swoje cele.

 

Wiktoria Czyżewska – pierwsza walka

Karol Kusztal: Mówisz o tym, że pierwszą profesjonalną walkę chcesz stoczyć po ukończeniu 18 lat. Mam wrażenie, że jesteś tak nakręcona na kolejne walki, że Twój profesjonalny debiut odbędzie się 3 lutego 2022 roku.. wiesz dlaczego?

Wiktoria Czyżewska: No pewnie, to będzie dokładnie dzień po moich 18. urodzinach (śmiech)

 

K.K.: Będziesz wywierać presję na menadżerach aby to wszystko odbyło się jak najszybciej?

W. Czyżewska: Tak naprawdę to oni chcieliby, żebym już teraz biła się w pro. Ja jednak chcę poczekać aż skończę 18 lat, będę wtedy miała więcej czasu na przygotowania do walk. Wciąż łączę MMA ze szkołą, przez co mogę wykonywać tylko jeden trening dziennie. Chcę jednak mocno postawić na swoją karierę, chciałabym nieco zmienić typ swojej edukacji, być może przejść na indywidualny tok nauczania. Wszystko po to, żeby móc trenować w jak najbardziej komfortowych warunkach.

 

K.K.: W tej chwili jesteś uczennicą liceum. To prawda, że dostałaś zgodę na realizację swoich planów treningowych na lekcjach WF?

W. Czyżewska: To akurat była jednorazowa sytuacja. Przed moją pierwszą walką dla TFL w marcu 2020 roku, mój trener Marcin Kij poprosił dyrektora szkoły do której uczęszczam, żebym mogła lekcje W-F przeznaczyć na przygotowania do walki. Dyrektor się zgodził, i dzięki temu mogłam robić 2 treningi dziennie. Poranny w szkole i wieczorny już na macie w moim klubie Brawler Końskie.

 

K.K: Pozostali nauczyciele wspierają Twoją pasję? Możesz liczyć na taryfę ulgową?

W. Czyżewska: To jest właśnie powód, dla którego czekam na walkami „pro” do ukończenia 18 lat, kiedy będę już mogła przejść na indywidualny tok nauczania. Nauczyciele wymagają ode mnie tyle samo co od wszystkich. Nie mam taryfy ulgowej i przez to nie mogę aktualnie poświęcić na sport tyle czasu, ile bym chciała. Mam nadzieję że wkrótce to się zmieni.

 

Wiktoria Czyżewska – początki kariery

K.Kusztal: Wróćmy do początków Twojej przygody ze sportami walki. Zaczynałaś od karate. Czy traktowałaś to jako sposób na wyładowanie emocji, pewnego rodzaju rozrywkę czy po prostu chęć poruszania się?

W. Czyżewska: Zaczęłam trenować w wieku 8 lat. Wydaje mi się, że wtedy było to dla mnie po prostu ciekawsze niż siedzenie w domu i granie na komputerze czy oglądanie telewizji. Wkręcałam się w ten świat stopniowo, aż w pewnym momencie doszłam do wniosku, że sport jest dla mnie bardzo ważny. Do tego stopnia, że po powrocie z treningu kolejną godzinę w domu spędzałam robiąc pompki, rozciągając się i wykonując inne ćwiczenia. Wszystko po to, żeby być tą najlepszą.

 

K.K.: Kiedy dostałaś pierwsze sygnały, że Twój potencjał może pozwolić Ci osiągać sukcesy na wyższym poziomie? Jakie miałaś do tego podejście? Miałaś jakieś opory czy od razu stwierdziłaś „okej, wchodzę w to na poważnie”?

W. Czyżewska: Kiedy trenowałam karate, od zawsze wiedziałam że nie jest to sport w którym zostanę na całe życie. Nie marzyłam o czarnym pasie, po prostu nie odnajdywałam się w tym w stu procentach. Miałam wtedy jednak 11-12 lat i przez to nie mogłam startować w zawodach w innych sportach walki. Zaczęłam wtedy chodzić na Akademię Małego Wojownika, które prowadził mój obecny trener, Marcin Kij. To on pierwszy stwierdził, że nie biję się jak typowa zawodniczka karate i zobaczył we mnie potencjał na starty najpierw w kickboxingu, a potem nawet w MMA. Zaufałam mu i postanowiłam związać się ze sportami walki na dłużej. Dzisiaj wiem że to była dobra decyzja.

 

Przyszłość młodej zawodniczki MMA

K.Kusztal: Do matury masz jeszcze sporo czasu, ale na pewno zastanawiasz się co będzie potem. Wiem, że bardzo doceniasz swój klub Brawler Końskie i trenera Marcina Kija, z którym łączy Cię relacja bardziej przyjacielska niż tylko sportowa. Planujesz dalej rozwijać się pod jego okiem czy jednak kusi Cię perspektywa wyjazdu? Wiemy, że masz już za sobą treningi w łódzkim Shark Top Team, ale na pewno masz świadomość, że przy Twoich możliwościach będzie o Ciebie zabiegał każdy klub MMA w Polsce.

W. Czyżewska: Podam Ci tu przykład Connora McGregora. Mógłby trenować w każdym miejscu na świecie, a on od zawsze jest związany ze swoim małym klubem w Dublinie, który tak naprawdę dopiero, dzięki niemu stał się rozpoznawalny. Dla mnie połączenie tego, że trenuję w Brawlerze i jeżdżę na sparingi do innych klubów, daje mi same korzyści i w niczym sobie nie przeszkadza. Nie wiem czy będę mieszkała w Końskich za 5 lat, ale na pewno nie rozstanę się z Brawlerem.

Żaden trener nie zrozumie mnie tak dobrze, jak Marcin Kij. On zna mnie od dziecka i wiele już razem przeszliśmy. Dlatego mam nadzieję, że tak jak Connor zdobył pas UFC trenując w swoim małym klubie, tak samo będzie w moim przypadku. Poza tym w Brawlerze jest kilku utalentowanych zawodników, którzy też mają już za sobą walki w TFL. Ja jestem tam jedyną dziewczyną, ale razem tworzymy ten klub i jestem pewna, że rozwiniemy go tak, że to do nas na sparingi będą przyjeżdżać najlepsi zawodnicy w Polsce, a nawet w Europie.

 

K.K.: Na chwilę obecną nie znalazła się kolejna dziewczyna, która chciałaby pójść w Twoje ślady?

W.Czyżewska: Przez jakiś czas trenowała ze mną moja dobra koleżanka Weronika, która pomagała mi w przygotowaniach do walk. Ja jednak jestem nastawiona bardzo mocno na sport, a ona napisała maturę, poszła na studia i w ten sposób znowu zostałam sama. Jednak szczerze mówiąc nie martwię się tym. Przyzwyczaiłam się już, że w klubie otaczam się samymi mężczyznami i kompletnie mi to nie przeszkadza.

 

K.K.: Twoje nazwisko coraz częściej przebija się w mediach. Ostatnio na Twój temat pozytywnie wypowiadał się choćby szef federacji FEN, Paweł Jóźwiak. Docenia Cię coraz więcej osób ze środowiska. Podchodzisz do tego z dystansem, czy jednak traktujesz to jako sygnał „jestem na dobrej drodze”? 

W. Czyżewska: Na pewno jest to dla mnie bardzo miłe, czuję się dobrze z tym, że ludzie mnie doceniają. Wiem, że jestem na dobrej drodze, ale dopiero za kilka lat okaże się dokąd ona mnie zaprowadzi. Z drugiej strony, jest też dużo osób hejtujących i moja psychika aktualnie nabiera na to odporność. Dlatego tak samo. jak staram się nie przejmować krytyką, tak samo nie biorę za bardzo do siebie pozytywnych komentarzy. Skupiam się na sobie i robocie, którą mam do wykonania.

 

K.K: W Twojej pełnej sukcesów karierze zdarzyła się jedna porażka (Adrianną Kreft na gali TFL 20 – red.). Od tej walki minął już prawie rok. Z perspektywy czasu uważasz, że taki zimny prysznic był Ci potrzebny? 

W. Czyżewska: Minął prawie rok, a hejterzy dalej mi ją wypominają (śmiech). Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zabrakło mi doświadczenia. Tak naprawdę pierwszy raz znalazłam się w klatce, a Adrianna oprócz tego, że jest starsza, to miała już za sobą kilka walk „semi-pro”. Na pewno zabrakło mi chłodnej głowy, ale wiem, że takich umiejętności nabiera się z czasem. Teraz jestem już po kilku stoczonych walkach i nauczyłam się nie podpalać w klatce, tylko cierpliwie dążyć do wygrania walki słuchając wskazówek trenera. Werdykt tamtej walki był dość kontrowersyjny, wciąż uważam, że wygrałam dwie z trzech rund (sędziowie dwie rundy przyznali rywalce Wiktorii – red.), ale czasu już nie cofnę i nie żałuję tej porażki. Taki zimny prysznic nie podłamał mnie, a tylko zmobilizował do jeszcze cięższej pracy.

 

Wiktoria Czyżewska w TFL (Thunderstrike Fight League)

K. Kusztal: Jak oceniasz współpracę z TFL? Czy jako najmłodsza zawodniczka w stawce czujesz, że jesteś traktowana inaczej? 

W. Czyżewska: Nie mam żadnych specjalnych względów. Co prawda czasami ciężko jest mi znaleźć przeciwniczkę, ale jestem bardzo zadowolona z tej współpracy. Dzięki transmisjom gal TFL o wiele więcej osób mogło zobaczyć mnie w akcji, przez co zwiększyło się zainteresowanie moją osobą. Jestem za to bardzo wdzięczna organizacji TFL, która pomimo mojego wieku traktuje mnie całkowicie profesjonalnie.

 

K.K.: Ciężko jest Ci znaleźć przeciwniczkę bo uważają że jesteś za młoda? A może po prostu już się Ciebie boją?

W. Czyżewska: To już trzeba pytać ich, ale myślę że druga opcja jest bardziej prawdopodobna (śmiech)

 

K.K.: Od kilku lat ciężko trenujesz, żeby dostać swoją szansę na największych galach MMA w Polsce. Na rynku coraz mocniej rozpychają się jednak organizacje freak-fightowe, walki celebrytów i celebrytek przynoszą im ogromne zyski. Ten trend widzi choćby KSW, które coraz częściej stawia na freak-fighty w swoich kartach walk. Jaki jest Twój pogląd na taką sytuację? Nie boli Cię, że to liczba fanów, a nie umiejętności określają teraz atrakcyjność zawodników? 

W. Czyżewska: Szczerze? Kompletnie nie. Wiem, że wielu zawodników ma z tym problem, ale w mojej opinii dzięki freak-fightom coraz więcej młodych ludzi zaczyna interesować się sportami walki i także chce rozpocząć treningi, co jest dla nich szansą na oderwanie się od komputera i poprawę kondycji fizycznej. Hejt na organizacje typu Fame MMA bierze się stąd, że oferują oni stawki, o jakich zawodnicy innych organizacji mogą tylko pomarzyć.

W dzisiejszych czasach trzeba umieć połączyć umiejętności sportowe i odpowiednią medialność, aby stać się rozpoznawalnym. Możesz być świetnym wojownikiem, ale jeżeli ludzie Cię nie znają – nie będziesz dużo zarabiał. Niektórzy mogą się o to bulwersować, ale ja na przykład mam dobre kontakty z niektórymi zawodniczkami freak-fightowymi i mocno im kibicuję.

 

K.K: Skoro mówimy o medialności, to ty jesteś mocno aktywna na swoim Instagramie (@wiktoria.mma – red.). Traktujesz to jeszcze jako rozrywkę czy już bardziej jako świadomy krok w stronę budowania swojej wartości marketingowej?

W. Czyżewska: Instagram zawsze był dla mnie świetną rozrywką. Lubię dzielić się z ludźmi pewną częścią mojego życia, ale jestem też świadoma siły mediów społecznościowych i że odpowiednio prowadzony profil może pomóc mi w kontakcie z fanami, a także pomóc mi zwiększyć moją rozpoznawalność. Jeśli mogę połączyć to z dobrą zabawą, to czemu nie?

 

Sposób walki Wiktorii Czyżewskiej

K.Kusztal: Oglądając Twoje walki, można zauważyć że świetnie odnajdujesz się przede wszystkim w stójce. Walczysz niezwykle widowiskowo, gdy czujesz że trafiłaś rywalkę to ruszasz do przodu i zasypujesz ją seriami ciosów. Z drugiej strony, naraża Cię to na częste wymiany i potencjalne uszkodzenia twarzy, co dla kobiet może być bolesnym doświadczeniem. Czy taki styl walki wymaga od Ciebie wykonania większej pracy mentalnej? Jak dużą uwagę zwracasz na przygotowanie psychiczne do walki?

W. Czyżewska: Trzeba zacząć od tego, że tak jak wspomniałam wcześniej, trenuję głównie z mężczyznami. A to wiąże się z tym, że ja na każdym treningu obrywam, na każdym sparingu dostaję lanie i dzięki temu przyzwyczaiłam się już do bólu. Natomiast moje przygotowanie mentalne polega na tym, że wyobrażam sobie konkretne sytuacje, od momentu wyjścia z szatni do samej walki i tego jak ona powinna przebiegać. Często robię to, gdy nie mogę zasnąć. Wtedy po prostu leżę i uruchamiam swoją wyobraźnię. Ale szczerze mówiąc bardziej stresowałam się przed zawodami amatorskimi niż przed walkami dla TFL. Tutaj wchodzę do klatki z czystą głową, dobrze wiem co mam robić.

 

K.K.: Mówiliśmy o tym, że świetnie czujesz się w stójce. Potencjalne rywalki mogły już myśleć o Tobie w kategorii „jak ją obalę to wygram”, a tymczasem 2 miesiące temu pojechałaś na mistrzostwa Polski w grapplingu, w formacie Abu Dhabi Combat Club. Miałaś startować jako juniorka, ostatecznie jednak walczyłaś z seniorkami i.. znowu wygrałaś. Czy teraz w Twoim treningu bardziej skupiasz się właśnie na walce w parterze, aby zwiększyć swoją wszechstronność? 

W. Czyżewska: To prawda, na zawodach w grapplingu byłam zapisana jako juniorka, ale okazało się że nie ma innych zawodniczek w tej kategorii. Na szczęście organizator pozwolił mi startować z seniorkami, przez co mogłam się sprawdzić. Generalnie uważam to zwycięstwo za jedno z najważniejszych w mojej karierze, przede wszystkim dlatego że jestem i zawsze będę stójkowiczką. W tej płaszczyźnie czuję się najlepiej, ale chcę też cały czas poprawiać swoje umiejętności w pozostałych elementach MMA, dlatego na sparingach równie mocno pracujemy nad stójką, jak i nad zapasami i parterem.

 

Wiktoria Czyżewska w UFC

K. Kusztal: Otwarcie mówisz o tym, że chciałabyś kiedyś walczyć w UFC. Mistrzowski pas tej organizacji wywalczyła jak dotąd tylko jedna Polka, Joanna Jędrzejczyk. To ona jest dla Ciebie wzorem, czy może są inne zawodniczki na których się wzorujesz? 

W. Czyżewska: Bardzo szanuję Joannę Jędrzejczyk, ale to nie jest moja kategoria wagowa. Skupiam się raczej na kategorii do 57 kilogramów, w której aktualnie mistrzynią UFC jest Valentina Szevchenko. To ona jest dla mnie wzorem, bardzo lubię oglądać jej walki. Wydaje mi się też, że jesteśmy do siebie podobne wizualnie, co też zbliża mnie do niej. Ale szczerze mówiąc, bardziej lubię oglądać walki mężczyzn, sprawia mi to po prostu więcej przyjemności.

 

K.K.: Dopuszczasz do siebie myśl, że jednak Twoja kariera w MMA nie potoczy się tak jakbyś chciała? Masz jakieś alternatywne opcje na przyszłość, czy raczej stawiasz wszystko na jedną kartę? 

W. Czyżewska: Zawsze trzeba mieć plan B. Teoretycznie już w tej chwili go mam, ale teraz chcę się skupić na karierze sportowej. Oczywiście, zawsze mogą przydarzyć się kontuzje lub inne sytuacje losowe, ale dopóki wszystko układa się dobrze to chcę zrobić wszystko, żeby udało mi się w MMA. Jak nie wypali – trudno, na pewno znajdę inną branżę, w której też będę się spełniać.

 

Najbliższa walka Wiktorii Czyżewskiej

K. Kusztal: Na koniec najważniejsze pytanie – kiedy będziemy mogli ponownie zobaczyć Cię w klatce? Czy to będzie TFL czy może padły propozycje z innych organizacji?

W. Czyżewska: Myślę, że kolejną walkę stoczę na przełomie września i października. Nie wiem czy to będzie TFL, w tym względzie wszystko zależy od moich menedżerów. Padły jakieś propozycje, ale nie było jeszcze żadnych konkretów. Na szczęście teraz odbywa się dużo gal, więc na pewno znajdzie się taka w której będę mogła walczyć w formule „semi-pro”. Jeśli walka będzie w październiku, to 18 września są jeszcze Mistrzostwa Polski w ramach Amatorskiej Ligi MMA, na które też chciałabym pojechać. Chcę się bić, tylko w ten sposób zdobędę potrzebne doświadczenie.

 

Z utalentowaną zawodniczką rozmawiał Karol Kusztal. Obserwuj nas na Facebooku i Instagramie by być na bieżąco – Nowl Sport.

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów