lifestyle

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy – pierwsze wrażenia

Pierścienie Władzy, czyli Władca Pierścieni powrócił w formie serialu

Nie ma w tym roku głośniejszej i jednocześnie równie kontrowersyjnej premiery serialowej, jak premiera Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy wyprodukowanego przez Amazon na potrzeby platformy Prime Video. Już na etapie zapowiedzi Internet zalała masa hejtu wywołanymi pewnymi decyzjami kreatywnymi i problemami zza kulisowymi. Krytykowano obsadzenie aktorów różnej etniczności, czy rozbudowanie ról kobiecych bohaterek. Niepokój wywołała kwestia licencji. Amazonowi udało się nabyć wyłącznie prawa do trylogii Władcy Pierścieni (za 250 mln dolarów). Sprawia to, że scenarzyści nie mogą adaptować wszystkich historii Tolkiena (tym bardziej że akcja serialu dotyka II ery, czyli okresu znanego m.in. z Silmarilion).

Kontrowersje okazały się na tyle duże, że już w piątek o godzinie 3 czasu polskiego, serial od razu zbierał najgorsze oceny od użytkowników na popularnych portalach filmowych. Co ciekawe, spora część profesjonalnych krytyków i dziennikarzy dużo pozytywniej oceniło Rings of Power, a Amazon ogłosił go najczęściej oglądaną produkcją swojej platformy streamingowej (aż 25 mln wyświetleń na całym świecie w dniu premiery).

Jak The Lord of the Rings: Rings of Power, czyli Władca Pierścieni: Pierścienie: Władzy prezentuje się w pierwszych 2 odcinkach?

Sprawdź także: Predator: Prey – Najlepsza kontynuacja cyklu

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy

Epickie kino na małym ekranie

Marka Władca Pierścieni została ostatecznie ugruntowana dzięki filmom Petera Jacksona. Jego trylogia z początku wieku nosi już miano klasyki kina. Były to filmy epickie, zachwycające rozmachem, realizacją, magicznym klimatem i budową świata. Dlatego producenci Amazonu wzięli sobie za zadanie stworzenie serialu, który pod względem realizacji mógłbym się z nimi mierzyć. Budżet Pierścieni Władzy wyniósł rekordową sumę wynoszącą aż 465 mln dolarów. Żaden serial, ani nawet film nie może równać się z takim budżetem. Opłaciło się jednak, albowiem serialowy Władca Pierścieni pod względem jakości produkcyjnej przebija wszelkie seriale.

Pierścienie Władzy już od pierwszych sekund przywodzą na myśl kinową megaprodukcję. Wrażenie robi już sama jakość obrazu – panoramiczny obraz HDR, przy którym widać każdy detal i niesamowitą głębię kolorów. Dochodzi do tego wsparcie dla dźwięku Dolby Atmos. Poza tym serial robi wielkie wrażenie gigantycznymi, pięknymi plenerami Nowej Zelandii, wspaniałymi kostiumami, scenografią i dopracowanymi efektami CGI. Czuć tutaj na każdym kroku epicki rozmach, wielką skalę jaką kojarzymy z Władcą Pierścieni. Projekty samych lokacji, czy postaci utrzymują zdrowy balans między nawiązaniami do filmów Jacksona a swoimi własnymi pomysłami. Faktycznie można ponownie uwierzyć w magię i piękno Śródziemia.

Serial, podobnie jak oryginalna trylogia Jacksona stara się ograniczać efekty komputerowe do minimum – sporo jest tutaj wielkich i starannie wybudowanych scenografii, scen z udziałem masy statystów i aktorów pokrytych charakteryzacją. Muzykę komponował Bear McCreary – jest wyniosła, różnorodna, niektóre utwory są wręcz fantastyczne. Ścieżka dźwiękowa chociaż dobra, wciąż ustępuje legendarnej muzyce Howarda Shore’a. Dla samych doznań audiowizualnych warto dać serialowi szansę.

Sprawdź także: Obi-Wan Kenobi – fanserwis to za mało

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy

Śródziemie stare i nowe zarazem

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy opowiada historię osadzoną ponad 3 tys. lat przed wydarzeniami z trylogii Tolkiena. Showrunnerzy, czyli Patrick McKay i J.D. Payne musieli borykać się z pewnymi trudnościami wynikającymi się z ograniczonej licencji. Mogli adaptować wyłącznie elementy, które były wspomniane we Władcy Pierścieni. Siłą rzeczy musieli dodać sporo od siebie, serial nie adaptuje konkretnej historii z książek, chociaż porusza elementy lore i wydarzenia, które fani Tolkiena znają.

Patrząc jedynie po 2 pierwszych odcinkach, mogę napisać, że twórcy postarali się aby wątki, które sami wymyślili, tonacją i klimatem pasowałyby do przedstawionego świata. Serial czerpie sporo inspiracji z innych dzieł kultury, którymi inspirował się sam Tolkien. Znajdziemy tutaj motywy przywodzące na myśl mitologie greckie i nordyckie lub legendy arturiańskie. Widać to po pewnych elementach fabularnych, lub czysto wizualnych odniesieniach.

Bardzo przyjemnym i odświeżającym doświadczenie jest obejrzeć w dzisiejszych czasach klasyczne high fantasy. Przez lata media przyzwyczaiły nas do mroczniejszego fantasy, obalającego różne motywy kojarzone z tym gatunkiem, ewentualnie young adult. Tutaj raz jeszcze wracamy do wyniosłej, pełnej prostej symboliki, epickiej historii o walce dobra ze złem.

Sprawdź też: Progresywny Kopciuszek wciąż anachroniczny? [RECENZJA]

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy

Heroiczny serial fantasy

Serial od samego początku zasypuje widza masą wątków i postaci. Większość z nich jest zupełnie nowa, ale pojawi się kilku starych znajomych jak Galadriela, czy Elrond. Ich historia jednak różni się od tej z książek Tolkiena.

Showrunnerzy obrali sobie za cel, aby opowiedzieć epicką, bohaterską historię w świecie Śródziemia, ale z perspektywy postaci, z którymi widzom łatwiej byłoby się utożsamić i śledzić historię bez znajomości wcześniejszych książek lub filmów. Czy to będą samotni wojownicy jak Arondir, chętni przygód niziołki jak Nori, chłopi jak Brownym i Theo, czy nawet tłamszeni przez system Elrond i Galadriela lub książęca para krasnoludów, czyli Durin i Disa.

Bohaterowie ci mają indywidualne wątki dziejące się w innych zakątkach Śródziemia, każdy utrzymany w innym tonie, ale noszący pewien pierwiastek przygody. Każdy z nich posiada swoje momenty, które mogą zapaść w pamięci, trzymać w napięciu, lub zachwycić wizualnie. Twórcy bardzo zgrabnie przechodzą od poważnych, wojennych tematów, po komedię, obyczaj, lub nawet horror.

Obsada składa się z mało znanych aktorów, ale wszyscy prezentują się wiarygodnie w swoich rolach. Dobrze udało się przedstawić relacje między postaciami, które na przemian są wyniosłe, heroiczne, jak i bardzo ludzkie i przyziemne.

Co nie zmienia faktu, że wątków jest zwyczajnie za dużo na sam początek serialu, częste przeskakiwanie między lokacjami i śledzenie ekspozycji zaburza tempo. Serial ma także problemy z oddaniem języka Tolkiena. Udało się zachować różnorodność, ale dialogi, które mają być bardziej wyniosłe i poetyckie, czasami są zbyt patetyczne i przekombinowane. Dużo lepiej wypadają dialogi prostsze, skupione na ludzkich relacjach, z których wypływa najwięcej emocji.

Sprawdź także: Wiking – Tragedia Amletha [recenzja]

Podsumowanie

Trudno nazwać Pierścienie Władzy adaptacją konkretnej książki Tolkiena, a bardziej nową historią osadzoną między wydarzeniami z jego kultowych dzieł. Restrykcyjni fani mogą mieć zarzuty wobec pewnych zmian i nowych pomysłów, jednak fani fantasy, filmów Jacksona i Tolkiena otwarci na nowe pomysły mogą poczuć się pochłonięci piękną realizacją, klimatem i przygodą z udziałem postaci, które da się lubić.

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów