To miasto nie ma króla, to miasto ma BOGA. Zlatan Ibrahimović – piłkarski symbol Mediolanu.
Jest wiele cech piłkarskich, które pozwalają nam zapamiętać konkretnego zawodnika na długi czas. Do dziś wspominamy agresję Gennara Gattusa, zejście na lewą nogę Arjena Robbena czy magiczne dryblingi Ronaldinho. Oczywiście współcześni kibice mają wielki zaszczyt obserwować dwóch piłkarskich geniuszy, którzy wszystkie te cechy zebrali i wynieśli na niebotyczny poziom, dzięki czemu osiągnięcia Messiego i Cristiana Ronalda będą nie do pobicia przez bardzo długi czas (lub nigdy). Gra w ich czasach sprawia, że jeśli chcesz zostać zapamiętany, musisz wyróżniać się czymś innym. Na przykład pewnością siebie, tak często podchodzącą pod zwykłą bezczelność. Taką, która roztacza nad Tobą aurę niepokonanego, a gdy chorujesz na Covid-19, kibice żartują o konieczności przejścia kwarantanny przez wirusa. Wreszcie taką, dzięki której w wieku 38 lat nie boisz się podjąć wyzwania, jakim jest powrót do klubu – legendy i próba przywrócenia mu dawnego blasku. Bohaterem takich historii może być tylko jeden piłkarz – Zlatan Ibrahimović. W ubiegłą niedzielę w meczu Milanu z Crotone „Ibra” przebił barierę 500 bramek w klubowej karierze. Aż 148 z nich zdobył w barwach klubów z Mediolanu – miasta, które darzy Zlatana wszystkimi możliwymi uczuciami.
Od miłości do nienawiści – Ibrahimović w Interze
2006 rok to czarna karta w historii włoskiego futbolu. W wyniku korupcyjnej afery „Calciopoli” degradacją i ujemnymi punktami ukarano kilka klubów, w tym Juventus Turyn, w barwach którego występował wtedy Zlatan. Szwed szybko stwierdził, że nie interesuje go gra na poziomie Serie B i postanowił opuścić szeregi „Bianconerich”, kończąc ten etap kariery z bilansem 22 bramek w 2 sezonach gry. Na tak łakomy kąsek na rynku transferowym chętne były wówczas obydwa kluby z Mediolanu. Więcej zaangażowania wykazał jednak Inter i pozyskał Szweda za niecałe 25 milionów euro (co ciekawe, „Ibra” był wtedy opcją zastępczą, bowiem Interowi zależało wówczas na sprowadzeniu Luki Toniego, który jednak postanowił wtedy pozostać w Fiorentinie). Zlatan wydawał się być zachwycony takim obrotem spraw, w wywiadzie dla włoskiej telewizji RAI wypowiedział następujące słowa:
„Kibicuję Interowi od dziecka. Dlaczego? Oglądałem włoską ligę w telewizji z moimi przyjaciółmi i wszyscy zdecydowaliśmy się założyć i wybrać jeden z klubów: ja wybrałem Inter, inni Juventus i Milan”
„Milan bardzo chciał mnie pozyskać, ale natychmiast wybrałem Inter. Nigdy nie martwiłem się rywalizacją z Juventusem.”
W ten prosty sposób „Ibra” w Interze już na wstępie zaskarbił sobie sympatię kibiców „Nerazzurrich”. Przez 3 lata gry w niebiesko-czarnej części Mediolanu Zlatan pomógł swojej drużynie zdobyć 3 mistrzowskie tytuły, strzelając dla Interu 55 bramek w meczach ligowych. Kiedy więc w 2009 roku Szwed postanowił odejść do Barcelony (w drugą stronę powędrował Samuel Eto’o), kibice Interu mieli prawo być rozżaleni. Ich stosunek do Szweda ewoluował jednak bardzo szybko, bowiem już w pierwszym sezonie po odejściu Zlatana, prowadzony przez Jose Mourinho Inter pokonał w finale Ligi Mistrzów Bayern Monachium. Na dodatek najbardziej zagorzali kibice „Nerazzurrich”, wychowani na słynnej trybunie „Curva Nord”, rozwścieczyli się, gdy w czasie prezentacji w nowym klubie, „Ibra” pocałował herb Barcelony. Ten „dowód zdrady” sprawił, że od tego czasu każdy mecz drużyn Zlatana z Interem to niekończący się festiwal gwizdów i wyzwisk. W styczniu ubiegłego roku, gdy Ibrahimović był już piłkarzem Milanu, szerokim echem we Włoszech odbiły się wydarzenia z meczu Inter-Cagliari, gdy przez kilka minut po stadionie „San Siro” niosły się śpiewy „Ibra, ty sk*rwysynu”, co było zapowiedzią napiętej do granic możliwości atmosfery w zbliżających się derbach Mediolanu (ostatnich rozegranych przy pełnym stadionie..).
Przygoda Zlatana w Barcelonie skończyła się po roku, a jej najlepszym podsumowaniem będzie cytat z książki autobiograficznej Szweda „Ja, Ibra”:
„On chciał żebym myślał o sobie jak o zwykłym chłopaku. Ale ja jestem Zlatan. Lubię być inny, oryginalny. Guardiola nie potrafił tego zrozumieć”
Ibra zaczął więc szukać nowego miejsca, gdzie będzie czuł się doceniony. I wtedy znowu wezwał go do siebie Mediolan. Tym razem jego czerwono-czarna część.
Zlatan w Milanie – część pierwsza
Pomimo 3 lat spędzonych u największego rywala, kiedy w sierpniu 2010 roku potwierdziła się wiadomość o wypożyczeniu (z obowiązkiem wykupu) Ibrahimovicia do Milanu, kibice „Rossonerich” przyjęli tę wiadomość ze sporym entuzjazmem. Sam zainteresowany tak opisywał swój powrót do Mediolanu:
„To był chaos. Mówię ci. Zlatan wylądował. Śledziły nas samochody, motocykle i kamery telewizyjne, i oczywiście mnie to ucieszyło. Adrenalina cały czas rosła i zdałem sobie sprawę, że Barcelona była dla mnie czymś w rodzaju czarnej dziury. To było tak, jakbym został zamknięty w więzieniu i kiedy wyszedłem, powitała mnie impreza poza murami. Cały Mediolan czekał na mnie i wszyscy chcieli, żebym wziął na siebie odpowiedzialność. Oczekiwano ode mnie, żebym wygrywał trofea, prawdę mówiąc, podobało mi się to”.
Milan ze Zlatanem w składzie zdobył ostatnie jak dotąd Scudetto (2010/2011), a w kolejnym sezonie Ibrahimović strzelił 27 bramek i został królem strzelców Serie A. Niestety w tym czasie zaczęły narastać problemy finansowe Milanu, będące zapowiedzią chudych, pozbawionych sukcesów lat. Szukający oszczędności „Rossoneri” postanowili więc oddać swojego napastnika do rodzącej się w Paryżu nowej potęgi europejskiego futbolu (razem z nim do PSG odszedł Brazylijczyk Thiago Silva). Zlatan nie był chętny na przeprowadzkę do Francji. We wcześniejszych rozmowach zarząd Milanu miał przekonywać Szweda, że jego pozycja w klubie jest niezagrożona. Ostatecznie jednak Ibrahimović opuścił Mediolan, a Rossoneri stali się ligowym średniakiem, marzącym o powrocie do dawnej chwały. Wtedy nikt nie mógł się spodziewać, że osobą która po latach wyciągnie Milan z marazmu będzie.. Zlatan Ibrahimović.
IZ Back – wielki powrót Króla
Jesienią 2019 roku wszystko wskazywało na to, że kibice Milanu znów muszą odłożyć marzenia o powrocie na szczyt na kolejny rok. Zespół grał fatalnie, w ataku zaciął się Krzysztof Piątek. Apogeum nędzy i rozpaczy przyszło 22 grudnia. 0:5 z Atalantą Bergamo. Wynik, który nie miał prawa się wydarzyć. Milan, trenowany wówczas przez Stefana Pioliego, znalazł się na dnie. Potrzebny był impuls, który pomoże pozbierać rozbitą drużynę i zmusić ją do podjęcia rękawicy. Dotarł on aż zza oceanu. Oto bowiem na wielki powrót do Europy po dwóch sezonach w amerykańskiej MLS zdecydował się stary znajomy mediolańskich kibiców. Komunikat „Ibra wraca do Milanu” zelektryzował całe piłkarskie Włochy. Aktywność pod postami w Internecie oraz w klubowym sklepie pozwalała włodarzom „Rossonerich” dość szybko osiągnąć sukces marketingowy. 6 stycznia na San Siro pojawił się król. Kiedy w 55 minucie meczu z Sampdorią Ibra zmieniał Krzysztofa Piątka, stadion oszalał. Czuć było w powietrzu, jak wielki ciężar oczekiwań spoczywa na barkach Szweda. Obawy o formę sportową Zlatana, który miał już 38 lat, a ostatni mecz rozegrał 2 miesiące przed transferem do Milanu, były jednak niepotrzebne. Po przerwie pandemicznej Ibrahimović prowadzi Milan od zwycięstwa do zwycięstwa, w efekcie czego „Rossoneri” są obecnie liderem Serie A, a sam Zlatan ma na koncie aż 14 bramek. Pewnie byłoby ich więcej, jednak w obecnym sezonie „Ibra” opuścił aż 10 ligowych spotkań z powodu kontuzji, a także zakażenia koronawirusem. W ramach akcji promującej pozostanie w domach, Zlatan nagrał krótki film z prostym przekazem – „Zostańcie w domach. Ja zmierzyłem się z wirusem, ale ja jestem Zlatan”. Nieobecność Szweda na boisku nie umniejsza jednak ogromnej roli, jaką ma w budowaniu morali zespołu. Młody zespół Milanu (najmniejsza średnia wieku w Serie A) traktuje Zlatana jak mentora i chłonie od niego wiedzę. Sam „Ibra” mówi, że dzięki temu czuje się młodszy i ma więcej ochoty do gry. Związek z kategorii win-win.
Smaczku całej historii Zlatana w Mediolanie dodaje fakt, że po powrocie do Milanu Ibrahimović strzelił aż 4 bramki w 3 derbowych meczach z Interem. Niestety, ostatnio więcej jednak mówi się o sytuacji z ostatnich derbów gdzie doszło do wymiany zdań Zlatana z Romelu Lukaku, po której Szwed był oskarżany przez niektórych obserwatorów o rasizm. Następne starcie tych panów nastąpi już 21 lutego, a biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, ten mecz może przesądzić o losach Scudetto.
Kochany, nienawidzony.. Nigdy obojętny.
„Od dziecka byłem kibicem Interu”, „Teraz liczy się dla mnie tylko Milan”. Trudno uwierzyć, że te 2 zdania zostały wypowiedziane przez tą samą osobę. Wydaje się jednak, że dobrze odzwierciedlają one podejście Zlatana. On chce być ponad klubowe animozje, chce w każdym miejscu udowadniać, że jest najlepszy. Teraz jest piłkarzem Milanu, ale przede wszystkim mieszkańcom Mediolanu. I chociaż niebiesko-czarna część miasta ma o nim dość chłodną opinię, to jednak tutaj czuje się jak w domu. Bariera 500 bramek nie musi być ostatnią. Dla Zlatana w Mediolanie nie ma rzeczy niemożliwych.