lifestyle

Złote Globy 2021 – Kto wyjdzie ze statuetką?

Kto ma statuetkę w kieszeni, a kto niestety obejdzie się smakiem? Czy będą duże zaskoczenia? Już dziś w nocy najważniejsze wydarzenie filmowo-serialowe, które nie tylko wybierze najlepsze produkcje ostatniego pandemicznego roku, ale też dość jasno wyłoni faworytów do Oscara!

Za kilkanaście godzin poznamy zwycięzców Złotych Globów – nagród, które obok Oscarów uznawane są za jedne z najważniejszych odznaczeń w świecie kina. Opierając się na historii, statuetki przyznane podczas Globów dość często stają się prognozą sukcesu na gali rozdania nagród Akademii. Czy tak samo będzie w tym roku? 

 

Co wiemy o tegorocznej gali Złotych Globów?

78. ceremonia rozdania Złotych Globów odbędzie się zgodnie z pandemicznymi realiami. Tina Fey i Amy Poehler już po raz czwarty poprowadzą galę, jednak tym razem – oddzielnie. Tina Fey połączy się z nami z Nowego Jorku (wschodnie wybrzeże), podczas gdy Amy Poehler obecna będzie w Beverly Hills (zachodnie wybrzeże). Zaproszeni goście prezentujący zwycięzców i nominowanych będą się łączyć ze studiem z różnych miejsc na całym świecie. Nagrody zostaną przyznane w 25 kategoriach, dodając do tego dwa wyróżnienia specjalne (Carol Burnett Award), które w tym roku odbiorą Jane Fonda i Norman Lear

Podobnie jak w przypadku Emmys, to nie będzie gala z takim samym blichtrem i przysłowiową “pompą”, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni. Zabraknie tej energii gości na sali, uroczych wpadek, czerwonego dywanu i magicznej atmosfery, którą rozdania nagród zawsze się cieszyły. Mimo przesunięcia terminu Oscarów na kwiecień, wszystko wskazuje jednak na to, że i nagrody Akademii zostaną rozdane w takiej samej formie. Aż ciężko to sobie wyobrazić, ale niestety – było to raczej do przewidzenia.

 

Główne różnice między Złotymi Globami a Oscarami

Tradycja Złotych Globów jest subtelnie młodsza od Oscarów, jako że pierwsze rozdanie Globów pojawiło się około 15 lat po debiucie nagród Akademii. Jednak czas powstania obu instytucji to jedynie kropla w morzu różnic, które wyróżniają poszczególne nagrody. Warto zacząć, że Złote Globy są niejako mieszanką Oscarów i nagród Emmy, ponieważ nagradzają nie tylko najlepsze produkcje ze świata kina, ale także telewizji. Sugerowałoby to znacznie większą ilość kategorii, jednak Globy nie zagłębiają się w kwestie techniczne, operatorskie, kostiumowe, a także nie nagradzają pozycji dokumentalnych (z małym epizodem pomiędzy 1972 i 1976), przez co liczba kategorii nie przekracza 27. Dla porównania, Oscary przyznają statuetki w 24 kategoriach. 

Istotna jest także grupa osób odpowiedzialna za wybór zwycięzców. O ile w przypadku Oscarów sławetna Akademia stała się już bardzo nośną grupą i o nowych jej członkach słyszy się regularnie, o tyle mało kto wie, że Złote Globy przyznają zgoła inni ludzie. W skład Oscarowej Akademii wchodzą aktorzy, aktorki, producenci, reżyserowie, scenarzyści i wybitne jednostki z ponad 17 różnych dziedzin. Obecnie, Akademię tworzy prawie 10 tysięcy ludzi. Dla porównania, Złote Globy przyznają członkowie Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej, czyli dziennikarze i krytycy, których na moment obecny jest raptem 87. Jak widać, różnica między jedną a drugą grupą jest ogromna. 

Przez lata Złote Globy stanowiły także kluczowy moment przed Oscarami, jako że historycznie odbywały się na kilka dni przed zamknięciem głosowania Akademii. Ze szczerych wywiadów z niektórymi członkami Akademii wynika, że wielu z nich mocno sugerowało się głosami HSPZ i wybierali podobnych zwycięzców. Na przestrzeni ostatniej dekady widać, że szczególnie w kategoriach aktorskich statuetki trafiają do tych samych artystów. 

 

Netflix zmiażdżył konkurencję

Pandemiczny 2020 rok zdjął z platform VOD etykietę gorszego sortu i wpuścił Netflixa, HBO czy Amazon Studios do gry dla dorosłych. Jeszcze nie tak dawno, przy ubiegłorocznym rozdaniu nagród filmowych, obecność na listach Netflixowego “Irlandczyka” czy “Historii małżeńskiej” budziła lekkie zaskoczenia. W dobie zamkniętych kin i utrudnionej dystrybucji, platformy internetowe zaczęły dominować i dostarczać nam coraz bardziej jakościowe treści. 

Jeśli spojrzymy na nominowanych w tym roku to znaczna większość pozycji pochodzi z platform streamingowych. Netflix zaserwował nam chociażby “Manka”, “Proces siódemki z Chicago”, “Cząstki kobiety” czy “Ma Rainey: Matka bluesa” i to właśnie Netflix zdeklasował tegoroczną konkurencję. Podsumowując kategorie filmowe i telewizyjne, Netflix zdobył aż 42 nominacje! Tuż za nim uplasował się Disney z 25 nominacjami, a podium zamyka Warner Media (konglomerat łączący m. in. HBO i HBO Max), które zdobyło tych nominacji 13. Amazon, który w tym roku szczyci się głównie “One Night in Miami” od Reginy King i kontynuację historii o Boracie zainkasował 10 nominacji

 

Czego zabrakło w nominacjach?

Zanim przejdziemy do dokładnego omówienia wszystkich kategorii, pokrótce chce tylko wyrzucić z siebie swoje największa żale, które mam do tegorocznej listy nominowanych. Jeśli czytaliście moje poprzednie teksty, a w szczególności recenzję czarno-białego arcydzieła od Netflixa, “Malcolm & Marie” (recenzję możecie przeczytać tutaj), to wiecie jak bardzo zachwycałem się nie tylko budową filmu, ale także grą aktorską i popisowym występem Zendayi. Niestety, Globy udały że ten film nigdy nie powstał i produkcja Sama Levinsona nie dostała wyróżnienia w ani jednej kategorii

Równie dużym zaskoczeniem było ominięcie “Mogę cię zniszczyć”, czyli dość mocnej produkcji ze stajni HBO, która nie tylko dostała bardzo dobre recenzje krytyków, ale także skrupulatnie pozbyła się schematów i sztampy w opowiadanej historii. Sam oglądać jeszcze nie skończyłem, ale już kilka pierwszych odcinków dało mi naprawdę wysokie nadzieje. To dziwi jeszcze bardziej, kiedy widzimy że do nominacji załapało się chociażby “Ratched” Ryana Murphy’ego, które odwrotnie do poprzedniego tytułu, zbyt pochlebnych opinii nie zebrało. Ale już nawet jeśli sama produkcja “Mogę cię zniszczyć” nie jawi się jako uniwersalne kino, które trafia do każdego odbiorcy, to niedostrzeżenie gry Michaeli Coel uważam za naprawdę duży błąd. Dawno nie widziałem tak wiarygodnego, unikatowego i wyjętego z konwencji popisu aktorskiego. 

Niektórych może też szokować całkowity brak obecności weteranki nagród filmowych, Meryl Streep, która pomimo dwóch ról w tym roku, nie załapała się na żadną listę. Mnie osobiście w tym roku nie wyrwała z krzesła, więc krzyczeć i wierzgać nogami nie będę. 

Jak to się tam znalazło?

 

Nie zaskoczę pewnie nikogo zaczynając od tego, że kiedy zobaczyłem “Emily w Paryżu” na liście nominowanych to nie do końca wiedziałem, którym grymasem twarzy zagrać. Podobnie jak wielu innych widzów, połknąłem opowiastkę o Amerykance we Francji w ciągu jednego dnia, ponieważ ogląda się to niesamowicie lekko, jednak łatwość odbioru nie jest równa jakości produkcji. Wręcz przeciwnie – ten serial mógł śmiało lecieć w tle, ponieważ nie wprawił mnie w żaden dziecięcy ubaw ani stan chwilowego zamyślenia. Mnogość powielanych stereotypów kulturowych na temat Francuzów czy ogrom głupotek na temat pracy w środowisku mediów społecznościowych i influencer marketingu dało mi raczej jasny sygnał: obejrzyj, zresetuj na chwilę mózg i dość szybko zapomnij. 

Idąc tym tropem, dodanie Lily Collins do nominowanych aktorek również nie byłoby moim strzałem. O ile uwielbiam ten urok i wdzięczną aparycję Collins, o tyle jej popis w “Emily w Paryżu” nie wyróżnił się zupełnie niczym na tle wszystkich pozostałych komedyjek romantycznych od Netflixa. Bardzo poprawnie, z dużą warstwą lukru i inspiracji z takich seriali jak “Seks w wielkim mieście” czy “Plotkara”. Niemniej jednak, o ile sam Lily Collins w gronie nominowanych bym nie umieścił, o tyle zupełnie nie rozumiem fali hejtu i jadu, która wylała się w mediach społecznościowych w kierunku aktorki. Czym ona sama zawiniła w tym przypadku? Powinna wstać, tupnąć nogą i odmówić nominacji? 

Moje drugie duże “ale” kieruje w stronę “Balu” i występu Jamesa Cordena. W swojej recenzji musicalu Murphy-ego (przeczytaj tutaj) już powiedziałem Wam, że ilość zmarnowanego potencjału w tym filmie aż razi po oczach. Mając na uwadze jak trudny był to rok i że faktycznie nie było aż tak wielu pozycji do wyboru w kategorii komediowo-musicalowej, byłbym w stanie przymknąć oko na “Bal” i dać mu szansę, jednak włożenie Jamesa Cordena do worka nominowanych to już delikatna przesada. Swego czasu uwielbiałem śledzić jego carpool karaoke i wspólne wygłupy z zagranicznymi artystami, jednak na dużym ekranie mam z nim pewien problem. Świetna energia i dużo pozytywnych wibracji, jednak przy tym ogromne przerysowanie postaci i wepchnięcie przedstawiciela środowiska LGBT+ w delikatnie stereotypowe krzywe zwierciadło. Mówię nie, przepraszam. 

Przejdźmy już do poszczególnych kategorii i trochę sobie poobstawiajmy. 

Złote Globy FILM

Od kiedy w sieci zaczęły pojawiać się pierwsze zestawienia produkcji, które będą mogły powalczyć o statuetkę w tym roku, “Nomadland” był bezdyskusyjnym czarnym koniem. Frances McDormand, odgrywająca tu główną rolę, była zapowiadana jako ta, która ma szansę zapisać się na kartach historii jako pierwsza kobieta nominowana zarówno za wyprodukowanie, jak i zagranie w nagrodzonym filmie. O ile oparta na bestsellerowym reportażu historia w reżyserii Chloe Zhao faktycznie ma szansę na wyjście ze statuetką w kategorii najlepszego filmu, o tyle w kategorii aktorskiej na prowadzenie może wysunąć się Carey Mulligan za rolę w „Obiecująca. Młoda. Kobieta”. Przeglądając różne ceremonie Złotych Globów, wydaje mi się że w tym roku może dojść do pewnego skrzyżowania. Jeśli “Nomadland” wygra film, Mulligan może zostać najlepszą aktorką; jeśli natomiast triumf w kategorii filmu dramatycznego trafi w ręce „Obiecująca. Młoda. Kobieta” lub „Proces siódemki z Chicago”, McDormand może liczyć na laury. Gdyby nie to, że tak niedawno wychodziła ze statuetką dzięki “Trzem billboardom” to z dużo większą dozą pewności wróżyłbym jej sukces. 

 

Najlepszy film dramatyczny

  • „Ojciec”
  • „Mank”
  • „Nomadland”
  • „Obiecująca. Młoda. Kobieta”
  • „Proces siódemki z Chicago”

Raczej wygra: „Nomadland”
Konkurencja: „Obiecująca. Młoda. Kobieta”

 

W tym roku, w kategoriach aktorskich, sprawa nie jest wcale tak przesądzona. Kiedy mam prawie pewność, że to Mulligan będzie triumfować w tym roku, o tyle jestem w stanie sobie wyobrazić Vanessę Kirby czy Violę Davis mieszające moje przewidywania. Kirby, która po sukcesie w “The Crown” rośnie jako nowa supergwiazda wielkiego ekranu dała bardzo mocny, dramatyczny obraz kobiety po stracie dziecka, którego wiarygodnością przekonała znaczną większość publiki. Davis w historii legendy bluesa była fenomenalna, stąd nominacja w jej kierunku była wręcz pewnikiem. Problem z Davis jest jednak podobny jak z Frances McDormand – obie bardzo niedawno odebrały statuetki, stąd nie wydaje mi się, że tak szybko dostałyby kolejną szansę na wygraną. 

Najlepsza aktorka w filmie dramatycznym

  • Frances McDormand – „Nomadland”
  • Viola Davis – „Ma Rainey: Matka bluesa”
  • Vanessa Kirby – „Cząstki kobiety”
  • Carey Mulligan – „Obiecująca. Młoda. Kobieta.”
  • Andra Day – „The United States vs. Billie Holiday”

Raczej wygra: Carey Mulligan – „Obiecująca. Młoda. Kobieta.”
Konkurencja: Vanessa Kirby – „Cząstki kobiety”

 

Przechodząc do kategorii męskiej nie mam żadnych złudzeń. Jestem w stanie położyć duże pieniądze na wygraną Chadwicka Bosemana. W momencie, gdy Twitter zaczął rozprawiać czy nominacja i ewentualna wygrana odtwórcy roli Czarnej Pantery nie będzie opierana na sentymencie i dość dużych emocjach związanych z odejściem aktora, zacząłem mieć trochę mieszane uczucia. Nie chciałbym, żeby jego prawdopodobna wygrana była odbierana jako przejaw podziękowania za karierę i swoistą “laurkę.” Jednak po obejrzeniu „Ma Rainey: Matka bluesa” wiem, że to, co on tam wyprawia całkowicie broni się samo. Boseman dostał fenomenalnie rozpisaną postać, dzięki czemu pokazał praktycznie każdą możliwą twarz na ekranie: od zawadiackiego i ambitnego amanta, przez uzdolnionego muzyka, aż po nieprzewidywalnego i niebezpiecznego socjopatę. I w każdą twarz wierzysz i patrzysz z szeroko otwartą buzią. 

Najlepszy aktor w filmie dramatycznym

  • Riz Ahmed – „Sound of Metal”
  • Chadwick Boseman – „Ma Rainey: Matka bluesa”
  • Anthony Hopkins – „Ojciec”
  • Gary Oldman – „Mank”
  • Tahar Rahim – „Mauretańczyk”

Raczej wygra: Chadwick Boseman – „Ma Rainey: Matka bluesa”
Konkurencja: Riz Ahmed – „Sound of Metal”

 

 

Muszę przyznać bez bicia, że kategorie komediowe w Złotych Globach zawsze były dla mnie nieco mniej ekscytujące. Na pewno wynika to po części z tego, że nie jestem jakimś wyjątkowym fanem komedii, przez co mogę nie dostrzegać w nich tego kunsztu gatunkowego. Jednak po zapoznaniu się z tegorocznymi kandydatami, wydaje mi się, że mam swojego faworyta. I niestety nie jest to “Hamilton”, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to właśnie on wyjdzie ze statuetką. Co dziwne, jeszcze kilka tygodni temu temat “Hamiltona” był mocno kontrowersyjny, jako że technicznie to nie jest film, a sztuka teatralna, co stanowi precedens w historii rozdania Globów. 

W swojej kategorii “Hamilton” walczy z kolejną częścią “Borata” (znowu, nie do końca moja bajka), debiutancką produkcją Sii – “Music”, które swoją drogą zebrało mocno nieprzychylne recenzje, a także wspominanym już przeze mnie “Balem” od Netflixa. No cóż, z tej grupy nie wybrałbym nikogo. I to właśnie dlatego po cichu liczę na “Palm Springs”, które oparte na mechanizmie z “Dnia Świra” pokazuje nam dwoje zapętlonych bohaterów, którzy w bardzo naturalny, nieprzerysowany sposób próbują uwolnić się z tego powtarzającego cyklu. Trzymam kciuki, aczkolwiek reputacja “Hamiltona” podpowiada mi, że to raczej tutaj należy szukać zwycięstwa. 

 

Najlepszy film komediowy lub musical

  • „Kolejny film o Boracie”
  • „Hamilton”
  • „Music”
  • „Palm Springs”
  • „Bal”

Raczej wygra: „Hamilton”
Konkurencja: „Palm Springs”

 

W kategoriach aktorskich, klasycznie, mam już nieco większy problem. Jestem dość świeżo po seansie „O wszystko zadbam” i muszę podkreślić, że Rosamund Pike (obok Amy Adams i Jessiki Chastain) to jedna z najbardziej niedocenianych hollywoodzkich aktorek. Ona po prostu nie gra złych ról i jeszcze nigdy nie zepsuła materiału, który dostała od scenarzystów. Podobnie było w tym przypadku. Portret psychologiczny bohaterki, co prawda nawiązywał momentami do jej głośnego występu z “Zaginionej dziewczyny”, ale socjopatkę w wykonaniu Pike mogę oglądać bez końca. Hudson niestety pomijam zupełnie, krytycy zachwycają się Bakalovą, a ja daje jeszcze ewentualnie szansę Michelle Pfeiffer, której dawno w żadnych nominacjach nie było. Anya Taylor-Joy powalczy raczej w kategoriach serialowych, dlatego tutaj raczej bym się powstrzymał. 

Spośród mężczyzn wydaje mi się, że padnie na Sachę Baron Cohena. To trochę był jego rok. Obok komediowego Borata pokazał się też z nieco innej strony w “Siódemce z Chicago” i coś mi mówi, że nasi krytycy z HSPZ gdzieś go docenią. Corden, jak już wspominałem, to dość duża pomyłka tej kategorii, więc alternatywnie stawiałbym na Lin-Manuela Mirandę za “Hamiltona”. 

 

Najlepsza aktorka w komedii lub musicalu

  • Maria Bakalova – „Kolejny film o Boracie”
  • Kate Hudson – „Music”
  • Michelle Pfeiffer – „French Exit”
  • Rosamund Pike – „O wszystko zadbam”
  • Anya Taylor-Joy – „Emma”

Raczej wygra: Rosamund Pike – „O wszystko zadbam”
Konkurencja: Maria Bakalova – „Kolejny film o Boracie”

 

Najlepszy aktor w komedii lub musicalu

  • Sacha Baron Cohen – „Kolejny film o Boracie”
  • James Corden – „Bal”
  • Lin-Manuel Miranda – „Hamilton”
  • Dev Patel – „The Personal History of David Copperfield”
  • Andy Samberg – „Palm Springs”

Raczej wygra: Sacha Baron Cohen – „Kolejny film o Boracie”
Konkurencja: Lin-Manuel Miranda – „Hamilton”

 

 

Tu dopiero będzie prawdziwy pojedynek. Powiedzmy to sobie jasno: Glenn Close w “Elegii dla bidoków” była niesamowita. Nie wiem czy tą rolę dało się lepiej, bardziej wiarygodnie czy dosadnie przedstawić. Wątpię. Jednak w tym roku Amanda Seyfried awansowała do nieco poważniejszego kina i powaliła na kolana filmoznawców największych amerykańskich magazynów, stąd wydaje mi się, że może sprzątnąć Close statuetką sprzed nosa. Póki co trzymam kciuki za Close, aczkolwiek jedna i druga opcja będzie dobra. 

 

Najlepsza aktorka drugoplanowa

  • Glenn Close – „Elegia dla bidoków”
  • Olivia Colman – „Ojciec”
  • Jodie Foster – „Mauretańczyk”
  • Amanda Seyfried – „Mank”
  • Helena Zengel – „Nowiny ze świata”

Raczej wygra: Glenn Close – „Elegia dla bidoków”
Konkurencja: Amanda Seyfried – „Mank”

 

Najlepszy aktor drugoplanowy

  • Sacha Baron Cohen – „Proces siódemki z Chicago”
  • Daniel Kaluuya – „Judas and the Black Messiah”
  • Jared Leto – „The Little Things”
  • Bill Murray – „Na lodzie”
  • Leslie Odom, Jr. – „One Night in Miami”

Raczej wygra: Leslie Odom, Jr. – „One Night in Miami”
Konkurencja: Daniel Kaluuya – „Judas and the Black Messiah”


Kiedy przeczytałem na jednym z polskich portali informacyjnych, że “Minari” to następca “Parasite” to złapałem się za głowę. Nic, zupełnie nic, poza tym że oba te filmy przedstawiają azjatycką rodzinę, nie składa się na ich podobieństwo, stąd takie powierzchowne stwierdzenia trochę rysują nam kulturowy zaścianek. Aczkolwiek, jeśli nie “Na rauszu” z genialnym Madsem Mikkelsenem, to w kategorii filmu zagranicznego zdecydowanie stawiałbym na “Minari”. 

 

Najlepszy film zagraniczny

  • „Na rauszu”, Dania
  • „La Llorona”, Gwatemala/Francja
  • „Życie przed sobą”, Włochy
  • „Minari”, USA
  • „My dwie”, Francja/USA

Raczej wygra: „Minari”, USA
Konkurencja: “Na rauszu”, Dania

 

Najlepszy film animowany

  • „Krudowie 2: Nowa Era”
  • „Naprzód”
  • „Wyprawa na Księżyc”
  • „Co w duszy gra”
  • „Sekret wilczej gromady”

Raczej wygra: „Co w duszy gra”
Konkurencja: „Sekret wilczej gromady”

 

“Proces siódemki z Chicago” to dość trudny seans. Wysoki próg wejścia, lawina informacji i mnogość dialogów trochę utrudniają zrozumienie kontekstu filmu i swobodne wejście w fabułę. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć, to polecam najpierw poczytać chociaż przez kilka minut o okolicznościach historyczno-politycznych tej sprawy, by oszczędzić sobie niepotrzebnej frustracji. Niemniej jednak, scenariusz Sorkina robi wrażenie i z całej tej listy to właśnie tutaj doszukiwałbym się statuetki. 

W kategorii reżyserskiej muszę się zatrzymać i zwrócić uwagę na jedną rzecz: trzy na pięć nominowanych w tej kategorii to kobiety! Takiej przewagi kobiet jeszcze nie było i jest to jedno z moich bardziej pozytywnych zaskoczeń tej ceremonii. Cieszę się, że w końcu powoli wychodzimy z tej wszechobecnej dominacji modelu białego, bogatego mężczyzny po 40-tce wśród większości kategorii i walczymy o coraz większą równość i różnorodność w kulturze. A jeśli miałbym obstawiać kto moim zdaniem będzie triumfować w tym przypadku, to swoje pieniądze postawiłbym na Chloe Zhao za “Nomadland.” 

 

Najlepsza reżyseria

  • Emerald Fennell, „Obiecująca. Młoda. Kobieta.”
  • David Fincher, „Mank”
  • Regina King , „One Night in Miami”
  • Aaron Sorkin, „Proces siódemki z Chicago”
  • Chloe Zhao, „Nomadland”

Raczej wygra: Chloe Zhao, „Nomadland”
Konkurencja: David Fincher, „Mank”

 

Najlepszy scenariusz

  • „Ojciec”
  • „Mank”
  • „Nomadland”
  • „Obiecująca. Młoda. Kobieta”
  • „Proces siódemki z Chicago”

Raczej wygra: „Proces siódemki z Chicago”
Konkurencja: „Obiecująca. Młoda. Kobieta”

 

 

Najlepsza muzyka

  • „Niebo o północy”
  • „Tenet”
  • „Nowiny ze świata”
  • „Mank”
  • „Co w duszy gra”

Raczej wygra: „Co w duszy gra”
Konkurencja: „Mank”

 

Najlepsza piosenka

  • Fight for You – „Judas and the Black Messiah”
  • Hear My Voice – „Proces siódemki z Chicago”
  • Io Si (Seen) – „Życie przed sobą”
  • Speak Now  – „One Night in Miami”
  • Tigress & Tweed – „The United States vs. Billie Holiday”

Raczej wygra: Tigress & Tweed – „The United States vs. Billie Holiday”
Konkurencja: Speak Now  – „One Night in Miami”

 

Złote Globy SERIAL

Są tacy, którzy wykłócają się, że serialowe Globy nie mają większego znaczenia, ponieważ prawdziwie wartościowym telewizyjnym orderem są jedynie Emmys. Sam po cichu trzymam się tej flanki, ponieważ w gronie jurorskim Emmys jest znacznie więcej ludzi, przez co wyniki wydają mi się nieco bardziej demokratyczne. 

Czy wybory Emmys i Złotych Globów się pokrywają? Do 2012 roku zdarzały się przypadki, kiedy zarówno w dramatycznych jak i komediowych kategoriach wyniki były identyczne, jednak w ciągu ostatniej dekady różnice są coraz większe. Jak chcecie porównać sobie wyniki obu instytucji z ostatnich lat, polecam serdecznie to zestawienie. 


Wydaje mi się, że wyłonienie zwycięzców w kategoriach serialowych w tym roku jest znacznie prostsze niż w przypadku kina. Przyglądając się serialowi dramatycznemu, dużych zaskoczeń nie było. Chce się jednak powiedzieć, że poza “The Crown” nie za bardzo jest z czego wybierać. Czwarty sezon historii fabularnej brytyjskiej monarchii wzbudził wiele kontrowersji, wywołał skandale na Twitterze i odbił się echem w samym Buckingham. O ile bez ogródek można stwierdzić, że przedstawił nam kilka trochę przejaskrawionych opowieści i dał jasno do zrozumienia, że nie jest dokumentem, to wciąż wypada najlepiej spośród swoich kontrkandydatów. 

Z “Ozark” mam o tyle śmieszny problem, że jest to serial, o którym regularnie co roku słyszę i czytam ogromną ilość informacji i opinii, ale nigdy nie wskoczył do mojej listy “do obejrzenia.” Po szybkim researchu okazało się, że to nie tylko mój problem. Wielu Amerykanów pisało na Twitterze, że “Ozark” jest produkcją, która bardzo często jest nominowana, mimo tego że mało kto to tak naprawdę ją widział. 

W przypadku “Ratched” chciałoby się powiedzieć coś miłego, chociażby ze względu na kapitalną Sarah Paulson, która zawsze fenomenalnie wypada na ekranie. Sam serial jednak wpisał się w mało pozytywną, wyświechtaną formułę Ryana Murphy’ego – piękne kadry, zjawiskowe stroje, nietuzinkowe kadry w połączeniu z dziurami w scenariuszu i problemami logicznymi fabuły. 

Wyścig o statuetkę w kategorii aktorskiej natomiast rozegra się pomiędzy koleżankami z planu “The Crown”. Obie zrobiły świetną robotę, odgrywając królową Elżbietę (Olivia Coleman) i młodziutką księżną Dianę (Emma Corrin), jednak ta druga stworzyła tak magiczny portret ulubienicy Brytyjczyków, że to właśnie jej dałbym nagrodę. 

Najlepszy serial dramatyczny

  • „The Crown”
  • „Kraina Lovecrafta”
  • „The Mandalorian”
  • „Ozark”
  • „Ratched”

Raczej wygra: „The Crown”
Konkurencja: „The Mandalorian”

 

Najlepsza aktorka w serialu dramatycznym

  • Olivia Colman – „The Crown”
  • Jodie Comer – „Killing Eve”
  • Emma Corrin – „The Crown”
  • Laura Linney – „Ozark”
  • Sarah Paulson – „Ratched”

Raczej wygra: Emma Corrin – „The Crown”
Konkurencja: Olivia Colman – „The Crown”

 

Najlepszy aktor w serialu dramatycznym

  • Jason Bateman – „Ozark”
  • Josh O’Connor – „The Crown”
  • Bob Odenkirk – „Better Call Saul”
  • Matthew Rhys – „Perry Mason”
  • Al Pacino – „Hunters”

Raczej wygra: Bob Odenkirk – „Better Call Saul”
Konkurencja: Matthew Rhys – „Perry Mason”

 

 

Europejska widownia była nieco zszokowana, kiedy nie tak dawno “Schitt’s Creek” pozamiatał konkurencję na Emmys, zabierając prawie wszystkie statuetki ze sobą. Dlatego mając na uwadze jak szerokie było ich zwycięstwo, obstawiałbym że Globy pójdą w kierunku drugiego faworyta tego roku i statuetka trafi do “Teda Lasso”, które w dowcipny sposób ukazuje perypetie amerykańskiego trenera futbolu, który dostaje zadanie szkolić drużynę w Londynie. “Emily w Paryżu” już oszczędzę, jako że wszystko powiedziałem kilka akapitów wyżej. 

 

Najlepszy serial komediowy lub musical

  • „Emily w Paryżu”
  • „Stewardesa”
  • „Wielka”
  • „Schitt’s Creek”
  • „Ted Lasso”

Raczej wygra: „Ted Lasso”
Konkurencja: „Schitt’s Creek”

 

Najlepsza aktorka w serialu komediowym lub musicalu

  • Lily Collins – „Emily w Paryżu”
  • Kaley Cuoco – „Stewardesa”
  • Elle Fanning – „Wielka”
  • Jane Levy – „Zoey’s Extraordinary Playlist”
  • Catherine O’Hara – „Schitt’s Creek”

Raczej wygra: Catherine O’Hara – „Schitt’s Creek”
Konkurencja: Kaley Cuoco – „Stewardesa”

 

Najlepszy aktor w serialu komediowym lub musicalu

  • Don Cheadle – „Czarny poniedziałek”
  • Nicholas Hoult – „Wielka”
  • Eugene Levy – „Schitt’s Creek”
  • Jason Sudekis – „Ted Lasso”
  • Ramy Youssef – „Ramy”

Raczej wygra: Jason Sudekis – „Ted Lasso”
Konkurencja: Eugene Levy – „Schitt’s Creek”

 

 

Wyniki oglądalnościowe, raporty Netflixa, ale przede wszystkim bardzo dobre recenzje zarówno krytyków jak i widzów postawiły sprawę jasno, dając “Gambitowi królowej” tytuł jednego z najgłośniejszych seriali ostatnich lat. Popularność gry w szachy diametralnie skoczyła, a niekonwencjonalny portret feministycznej bohaterki, który odzwierciedla wiele wartości obecnego młodego pokolenia był jednym z najciekawszych aspektów serialu. Magnetyzujące spojrzenie Anyi Taylor-Joy było nie do przegapienia i pokładam w niej przeogromne nadzieje, jako że jest to obecnie jedna z najciekawszych twarzy młodego Hollywood. 

Skorzystam z okazji i wyleję szybko łezkę przy okazji “Mrs America”, które tak kompletnie bez echa przeszło wśród polskiej publiczności. To był tak dobry serial który przede wszystkim bardzo rzetelnie pokazał rozwój ruchu feministycznego w politycznym środowisku Stanów Zjednoczonych, bardzo klarownie tłumacząc masę zawiłości związanych z dwupartyjnym systemem Ameryki czy zmieniającą się perspektywą kobiety w przestrzeni publicznej w latach 70. Jako wisienka na torcie, tam każdy gra na najwyższym poziomie. Klasa.

Najlepszy serial limitowany lub film telewizyjny

  • „Normalni ludzie”
  • „Gambit królowej”
  • „Small Axe”
  • „Od nowa”
  • „Unorthodox”

Raczej wygra: „Gambit królowej”
Konkurencja: „Unorthodox”

 

Najlepsza aktorka w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym

  • Cate Blanchett – „Mrs America”
  • Daisy Edgar-Jones – „Normalni ludzie”
  • Shira Haas – „Unorthodox”
  • Nicole Kidman – „Od nowa”
  • Anya Taylor-Joy – „Gambit królowej”

Raczej wygra: Anya Taylor-Joy – „Gambit królowej”
Konkurencja: Cate Blanchett – „Mrs America”

 

Nie macie pojęcia jak bardzo chcę się zabrać za „To wiem na pewno”, w którym Mark Ruffalo wciela się w dwie postaci jednocześnie. Do tego dwie bardzo skrajne postaci. Jednak po zapoznaniu się z problematyką serialu i innymi opiniami podkreślającymi mocno depresyjny klimat serialu coś nie mogę się zabrać za to i odkładam to w nieskończoność. Jednak sam Ruffalo zebrał kapitalne recenzje i myślę, że obok Hugh Granta, który w “Od nowa” pokazał nam się z zupełnie innej strony, może powalczyć o statuetkę. 

 

Najlepszy aktor w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym

  • Bryan Cranston – „Your Honor”
  • Jeff Daniels – „The Comey Rule”
  • Hugh Grant – „Od nowa”
  • Mark Ruffalo – „To wiem na pewno”
  • Ethan Hawke – „The Good Lord Bird”

Raczej wygra: Mark Ruffalo – „To wiem na pewno”
Konkurencja: Hugh Grant – „Od nowa”

 

 

Dominacja “The Crown” w tegorocznych nominacjach jest faktycznie bardzo widoczna, jednak jeśli ze wszystkich nominacji miałbym przyznać tylko jedną statuetkę to byłaby to na pewno Gillian Anderson. Ruchy, gesty, mowa i aura postaci jeden do jednego oddają portret Żelaznej Damy i zupełnie nie zgadzam się z komentarzami jakoby Anderson zbyt mocno przerysowała Thatcher. Z jej kontrkandydatek dałbym jeszcze szansę Bonham Carter, aczkolwiek miała ona na tyle mało do wygrania w tym sezonie, że jestem niemal pewien zwycięstwa Anderson. 

 

Najlepsza drugoplanowa aktorka telewizyjna

  • Gillian Anderson – „The Crown”
  • Helena Bonham Carter – „The Crown”
  • Julia Garner – „Ozark”
  • Annie Murphy – „Schitt’s Creek”
  • Cynthia Nixon – „Ratched”

Raczej wygra: Gillian Anderson – „The Crown”
Konkurencja: Helena Bonham Carter – „The Crown”

Najlepszy drugoplanowy aktor telewizyjny

  • John Boyega – „Small Axe”
  • Brendan Gleeson – „The Comey Rule”
  • Daniel Levy – „Schitt’s Creek”
  • Jim Parsons – „Hollywood”
  • Donald Sutherland – „Od nowa”

Raczej wygra: Daniel Levy – „Schitt’s Creek”
Konkurencja: John Boyega – „Small Axe”

 

Pamiętajcie, że te wszystkie dywagacje i komentarze to jedynie moje luźne obstawianie i nie jest to jedyna słuszna prawda objawiona. Najpiękniejsze w filmie i kulturze jest to, że spośród dziesięciu osób każda może mieć zupełnie inne spojrzenie na ten sam obraz, serial czy książkę. Jestem ciekawy jakie są Wasze typy i czy 78. ceremonia Złotych Globów zaskoczy nas jakimś zwrotem akcji, czy raczej będzie bliska temu, czego się już spodziewamy?

 

Dodaj odpowiedź

Twój e-mail nie będzie opublikowany.

Sprawdź jeszcze

Więcej naszych wpisów